Jego odejście było niespodziewane, w naszym przekonaniu zbyt szybkie, nie w porę.
Dla Jego najbliższej rodziny i przyjaciół nic nie będzie już tak jak dawniej. Zostaje puste miejsce przy stole, telefon, którego już On nie odbierze, drzwi, których przed nami nie otworzy.
Pozostają nasze wspomnienia, fotografie, pamięć o wspólnie przeżytych chwilach.
Ja pamiętam Andrzeja jeszcze ze szkoły podstawowej. Pamiętam naszą paczkę, kiedy przy zjadanych z wiaderka papierówkach mówiliśmy o naszych planach, omawialiśmy szkolne wycieczki, zastanawialiśmy się nad sensem życia.
Pamiętam, jak razem z naszą wychowawczynią panią Hanną Włodarczyk, wyjeżdżaliśmy na obozy wędrowne. Uczyliśmy się tam miłości do przyrody, wzajemnej pomocy w trudnych sytuacjach, szacunku do drugiego człowieka.
Andrzej był osobą uczynną, towarzyską i lubianą. Był świetnym kompanem w podróżach.
Potem, po latach poznałam Jego żonę Halinkę. Miałyśmy dzieci w jednym wieku, co nas bardzo zbliżyło. W stanie wojennym często przesiadywałam w domu Halinki i Andrzeja. Razem służyli pomocą w czasie trudnej wówczas aprowizacji.
Andrzej tryskał humorem, był ciekaw świata i ludzi, interesował się całą otaczającą Go rzeczywistością.
Miał też swoje słabości i smutki, które Go czasem pochłaniały. Ale nie ma przecież człowieka bez żadnych wad.
Andrzej bardzo kochał swoją rodzinę. Przez ostatnie lata był spełnionym, szczęśliwym człowiekiem. Jego żona Halinka podzielała Jego pasje. Razem wyjeżdżali na narty, czy nad Biebrzę, by być blisko natury. Andrzej wstawał wtedy raniutko, przed piątą, by obserwować przyrodę i słuchać odgłosów różnych ptaków.
Andrzej cieszył się z bliskiej relacji z córkami; Arletką i Beatką. Był dumny z ich sukcesów i studiów, potem pracy. Opowiadał o ich sumienności i kompetencji.
Był szczęśliwy, że obie córki wyszły za mąż za kochających je i bardzo rodzinnych mężczyzn Maćka i Marka, że mógł cieszyć się ich szczęściem przy zaślubinach w kościele.
Andrzej był też osobą bardzo wierzącą. Ufał Bogu i w Nim pokładał nadzieję. Czytał Pismo Święte i starał się tam szukać wskazówek do lepszego życia.
Dlatego dziś, mimo żalu po Jego odejściu, mimo smutku w sercu, jesteśmy spokojni, że znalazł już swoją przystań, że będzie czuwał nad swoimi najbliższymi, którzy byli dla Niego zawsze opoką, ostoją, radością i dzięki którym był człowiekiem spełnionym.
Wierzę, że Andrzej żegnając się dziś z nami mówiłby do nas:
Dziękuję swojej żonie Halince, dziękuję córkom Arletce i Beatce, dziękuję zięciom, dziękuję Rodzinie i wam moi przyjaciele, że jesteście tu dziś ze mną w tej dalekiej, a jednocześnie dzięki Waszym modlitwom bliskiej krainie.
Dziękuję i do zobaczenia...
|