KuPamięci.pl

Bohdan Miłaczewski


* 14.12.1933

 

+ 27.04.2020

Miejsce pochówku: Pyry

,

woj. mazowieckie

 
Licznik odwiedzin strony
7294
Zapal znicz   |   Wszystkie znicze
Pożegnanie
Pożegnanie Bohdana Miłaczewskiego Zmarł mój starszy brat-Bohdan Miłaczewski... Ktoś może powiedzieć, jeśli zmarł to go nie ma. To nieprawda-jest, tylko w innym wymiarze rzeczywistości. Dla jednych, czeka Go wieczna szczęśliwość w Królestwie Niebieskim, tylko nie wiadomo jeszcze kiedy. Dla innych, osiągnął już swoją nieśmiertelność w wymiarze duchowym i materialnym. W wymiarze duchowym Jego nieśmiertelność trwa tak długo, jak długo trwa pamięć o Nim. W wymiarze materialnym Bohdan włączył się w wieczną wędrówkę pierwiastków chemicznych w przyrodzie. Jako geolog znam obieg tych pierwiastków. Zachowajmy o Nim dobrą pamięć. BYŁ DOBRYM BRATEM. Żył 86 lat. To dość długo, nawet jak na dzisiejsze czasy. Nie sposób tego opowiedzieć krótko. Będą to raczej migawki niż historia. Urodził się czternastego grudnia 1933 roku w Brześciu nad Bugiem-ówczesnej stolicy największego i najbiedniejszego województwa Drugiej Rzeczypospolitej. Pierwsze pięć lat swego życia spędził we względnym dostatku w poleskim dworze przerobionym z folwarcznego czworaka. Następne 20 lat przeżył w biedzie lub względnym niedostatku - tak dopełniła się społeczna sprawiedliwość dziejowa. Matka-Irena miała zawód -"Przy mężu" i była magistrem historii po Uniwersytecie Stefana Batorego. Ojciec-Władysław określał się w ankietach dla Starostwa jako "rolnik". Umiał dobrze robić szablą i lancą oraz hodować konie. Miał również Babkę Janinę z historycznego rodu Połubińskich znaną z bardzo stanowczego charakteru i zdolności kierowniczych. Był Dobrym Bratem. Kiedy w 1938 roku urodziliśmy się ja z bratem-nie buntował się, nie widział w nas konkurentów do miłości Rodziców. Obiecywał, że odda nam cały majątek ziemski Zaderć a nawet swego ukochanego pluszowego misia. Zawsze lubił organizować i kierować. Odziedziczył to chyba po Ojcu i Babce. Z folwarcznych dzieci zorganizował swą armię, która maszerowała z patykami na ramionach pod jego komendą. Niebawem miała nas nawiedzić inna armia- armia koloru czerwonego. Po 17. września 1939 roku wszystko się zmieniło i nabrało tempa. Inni zaczęli komenderować, ale Sybiru, dzięki przezorności Matki udało się uniknąć. Był dobrym synem i bratem-najstarszym Mężczyzną w rodzinie. Mimo, że był jeszcze dzieckiem, nie narzekał, nie grymasił, nie sprawiał Matce kłopotów wychowawczych. Mieszkaliśmy w Nadliwiu, Hucie Dąbrowie i Żelechowie. W Hucie zaczął chodzić do szkoły. W wieku 10 lat wynajmował się gospodarzom do pomocy przy żniwach. Przynosił do domu a to jajka, a to mleko, a to kawałek słoniny. Ta bieda go jakoś ukształtowała. Koniec wojny zastał nas w Żelechowie w powiecie garwolińskim. W 1945 roku staliśmy się Pionierami Ziem Odzyskanych w Dusznikach Zdroju powiat Kłodzko. Tam chodził do szkoły przy sierocińcu Braci Szkolnych "Orlęta" a później do gimnazjów w Białogardzie i Wrocławiu. Maturę zdał w 1951 r. w Państwowym Liceum Pedagogicznym ze specjalizacją wychowanie fizyczne w Szklarskiej Porębie Średniej. Szkoła była z internatem. Uczniowie mieli bogaty program nauczania i zajęć sportowych, które bardzo lubił. Nauczył się bardzo dobrze jeździć i biegać na nartach, i pływać. Uprawiał gry zespołowe. Uzyskał uprawnienia instruktorskie i sędziowskie w wielu dziedzinach sportu. Na braciach ćwiczył z dobrym skutkiem prowadzenie lekcji, natomiast zrobić z nich olimpijczyków mu się nie udało. Po maturze z nakazu pracy był nauczycielem wu-ef w Lądku Zdroju a potem w Dusznikach. Był bardzo dobrym nauczycielem. Na jesieni 1953 r. został studentem I roku nowego Wydziału Ekonomii Politycznej. Nazwa wydziału była podejrzana ale uczyli tam różnych rzeczy. Nawet matematyki-podstaw rachunku różniczkowego i całkowego. Bohdan zamieszkał w akademiku na Karolkowej, później na Kickiego. Zrobił się grochowskim chłopakiem, sam o tym nie wiedząc. Poznała go też i jego kolegów restauracja Osiedlanka na ul. Paca. Na Kickiego powstały 2 duże akademiki. Stołówka miała być w trzecim, którego nie zbudowano. Bohdan chodził do Osiedlanki na zupę. Zanim podano zupę głodni studenci wyżerali chleb, który był przygotowany na stołach. Polewali go przyprawą Winiary. Zjadali również chleb z innych stołów. W lecie 1955 roku Bohdan ożenił ze swoją miłością z Dusznik-panną Jolą Kowalską, nauczycielką, córką rolnika indywidualnego spod Płocka. Syn rolnika ożenił się z córką rolnika. Panu Kowalskiemu młodzież ZMP-owska wypisywała na stodole ówczesne pra-grafitti :KUŁAK. Jola dostała pokój we wspólnym mieszkaniu z innym małżeństwem nauczycielskim na nieodległej grochowskiej ulicy Dwernickiego. Młodzi zamieszkali w tym pokoju. Mieli między innymi ogromny tapicerski tapczan we wnęce. Byli bardzo gościnni. Gdy bywaliśmy z bratem u nich, a bywaliśmy często, to cztery osoby spały całkiem wygodnie w poprzek. Bohdan był dobrym bratem a Jola dobrą bratową. Rok 1956 był wiekopomny z tego powodu, że Bohdan wymyślił spływ kajakowy długą i ambitną trasą z Płocka Wisłą do Nogatu, stamtąd do Elbląga i na południe kanałami i pochylniami do Ostródy skąd Drwęcą do Torunia a stamtąd parowcem do Płocka. 630 kilometrów bardzo różnorodnej trasy w 19 dni, często deszczowe. Trzy kajaki stare i sklejkowe zostały wypożyczone z PTTK w Płocku. Stamtąd też wzięto połatane amerykańskie namioty z demobilu. Garnki, sól, zapałki, lampa stajenna były własne. No i kasza manna, duużo kaszy. Bohdan został Admirałem wyprawy, którą zrealizował z żelazną konsekwencją. Jeżeli chodzi o koszty wyżywienia, były naprawdę niskie. W październiku 1956 roku nastąpiły inne wiekopomne wydarzenia-wrócił w atmosferze powszechnego entuzjazmu Gomułka a rok później Bohdan poznał bijące serce Partii. A ja razem z nim. 2 października 1957 r. umówiliśmy się nieopatrznie z bratem Krzysztofem-świeżym studentem Politechniki Warszawskiej pod Politechniką na ówczesnym placu Jedności Robotniczej nie wiedząc, że został tam zorganizowany wiec w obronie tygodnika "Po Prostu", który ukochany towarzysz Gomułka kazał zamknąć. Krzysztofa nie spotkaliśmy, natomiast na spokojnie rozchodzących się studentów dziko napadła milicja dotychczas gdzieś ukryta. Tak szybko nigdy w życiu nie biegaliśmy uchodząc przed milicyjnymi pałami i petardami. W 1958 roku został magistrem ekonomii a 13. grudnia urodził się pierwszy i jedyny syn Jurek. Nie było dla niego etatu asystenta na Wydziale więc przyjął etat instruktora w ZMS, bo po 2 latach obiecywali mieszkanie spółdzielcze na Grochowie. Młodzieżowcy potrzebowali kogoś, kto referat napisze, opracuje dane, żeby mogli błyszczeć w przemówieniach. Dla młodzieży organizował biegi narciarskie w Jakuszycach, obozy żeglarskie na Mazurach, rajdy piesze i rowerowe. Nawet to się młodzieży podobało. Mniej się to podobało Joli i Jurkowi, bo Mąż i Ojciec był w ciągłych rozjazdach. Dobrze, że były chętne dwie Babcie. Czas w PRL biegł szybko, bo gospodarka była planowa a plany trzeba było przekraczać. Jurek rósł, Jola uczyła w szkole, Bohdan działał i organizował, ale już nie w ZMS tylko w Szkolnym Związku Sportowym, w którym zabiegał o boiska przy każdej szkole, Polskim Związku Narciarskim-Sekcji Narciarstwa Biegowego, w którym nowinki przywiezione z USA próbował wprowadzać w Jakuszycach a także w Polskim Towarzystwie Ekonomicznym, w którym był Sekretarzem Generalnym, czyli osobą od codziennej roboty. Było tam pełno uczonych ekonomistów, niektórzy doradzali Gierkowi a gospodarka się sypała. W międzyczasie Jurek wyrósł, zdał maturę, wstąpił na handel zagraniczny na SGH i w 1983 r., w końcówce stanu wojennego, został magistrem. Znalazł pracę, znalazł nadzwyczajną żonę a ojciec-ekonomista z innymi ekonomistami usiłował opanować rosnącą inflację. W 1987 roku urodził się wnuk Mateusz i w tym samym roku Bohdan został mianowany Radcą Handlowym Ambasady PRL w Kolonii. Dwa szczęścia na raz. Praca w Kolonii była bardzo pouczająca dla ekonomisty wychowanego w PRL. Jakoś sobie radził, parę razy pomógł załatwić korzystne kontrakty upadającym fabrykom w Polsce. Drugie szczęście rodzinne-wnuczka Karolina urodziła się w 1989 roku. Dziadkowie wrócili do Kraju w 1990 r. Bohdan przeszedł na emeryturę w 1994 roku. Nikt już nie potrzebował jego ekonomicznej wiedzy. Od tej pory mogli więcej czasu spędzać na leśnej działce w Wildze, gdzie Bohdan z dużym udziałem pracy własnej i kolegów zbudował domek letniskowy. Mając czas Bohdan postanowił wrócić do korzeni. Odnalazł znajomych w Kobryniu, groby naszych Dziadków i Pradziadków, poznał miejscowych Księży. Załatwił budowę pomnika na grobie oraz umieszczenie tablic memorialnych Ojca i stryja Bolesława w kościele Parafialnym. Wspomagał datkami parafię, ponieważ kościół był w renowacji po czasach sowieckich rządów. Załatwił autorów, druk i wydanie trzech książek wspomnieniowych o Polesiu Kobryńskim dla uczczenia pamięci naszych Rodziców. Zorganizował w 2003 i 2004r. dwie autokarowe podróże sentymentalne do Kobrynia i okolic śladem naszych Przodków, w których wzięli udział nasi krewni i znajomi stamtąd pochodzący. BYŁ DOBRYM POTOMKIEM. Nie zaniedbywał aktywności fizycznej-jeździł na spływy kajakowe, raz żeglował po Adriatyku w malutkie żaglóweczce kuzyna, grał w tenisa, chodził na siłownię, biegał na nartach po górkach w Wesołej. Nie był tylko mięśniakiem-przez cały czas chodził z żoną do teatru i pochłaniał książki - zwłaszcza dobrą literaturę faktu. Nieszczęście, które dotknęło naszą Rodzinę-śmierć Joli 11.09.2011 roku wpłynęło na niego szczególnie mocno. Już nic nie było, tak jak dawniej. Zaczął powoli coraz bardziej marnieć. Uprawiany tenis też się temu przysłużył. Stawy biodrowe uległy zużyciu a jedna endoproteza nie udała się, powodując ból, który trwał do końca życia. Nie znaczy to, że ostatnie 11 lat, to było jedno pasmo nieszczęść. Wnuk Mateusz ukończył Uniwersytet został magistrem meteorologii. Wnuczka Karolina ukończyła SGGW i została magistrem inżynierem w dziedzinie żywienia człowieka. Wyszła za mąż za Andrzeja Cybulskiego i w 2018 roku urodził nam się prawnuczek Kubuś. Bohdan powiedział wtedy do mnie: teraz mogę spokojnie umrzeć. Słowa dotrzymał. Zmarł 27. kwietnia 2020 r. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!
Lech Miłaczewski - Autor
Pogrzeb 06.05.2020
Pogrzeb odbył się w strugach deszczu. Mimo tego, jak również pomimo zarazy, w pogrzebie uczestniczyło aż 25 osób: Najbliższa Rodzina w postaci Syna z Żoną, Braci z Żonami, Wnuka, Wnuczki z Mężem i Teściami, Rodzina Mamy z Bielska reprezentowana przez Irkę z Darkiem, Krysię z Renatą, Magdę oraz Piotrka z Płocka, Przyjaciele Rodziców w osobach Hanki i Michała, reprezentacja Millennium (Kasia i Marek) oraz Przyjaciele nasi, czyli Kasia, Basia, Jola i Kasia.
Dodaj wspomnienie   |   Wszystkie wspomnienia
Opcje strony:
Zdjęcia
posprzątane
-
Grażyna i Mirek Cybulscy
Grażyna i Mirek Cybulscy
zapalił(a) dnia 2020-11-08
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
Pamiątki
Obrazki pamiątkowe
 
-
SprzataniePomnikow.pl
Kliknij aby obejrzeć ofertę
 
-