28 maja br. w samo południe odjechał od nas bezpowrotnie na swój ostatni „oes” najukochańszy syn, mąż, tatuś, brat, wujek i przyjaciel – Gutek. Dla jednych Darek, dla drugich Tomek, ale dla wszystkich Gucio potrafił pewną ręką prowadzić swój „samochód zwany życiem”. Niezależnie czy siedział za kierownicą, czy w fotelu pilota lub pod maską reperował silnik zawsze zachowywał pogodę ducha i spokój profesjonalisty.
Jego fascynacja samochodami zaczęła się bardzo wcześnie, gdy jako kilkuletni chłopiec zbierał modele aut. Kolekcja Gutkowych Matchboxów do dziś budzi zazdrość i pożądanie, teraz już także u tych dużych chłopców. Wtedy zaszczepiła w nim miłość do motoryzacji i ukształtowało całe jego życie. Pasja, wiedza i umiejętności pozwoliły mu na osiągnięcie najwyższego kunsztu w mechanice pojazdów – stał się jednym z najlepszych mechaników w kraju - a już z pewnością najlepszym wśród Gutków.
Bycie wyłącznie mechanikiem nie dawało mu wystarczającej satysfakcji. Na początku lat 80’tych swoją pasją do motoryzacji zaraził brata i wspólnie ruszyli na podbój rajdowych tras „kajotesów”. Od samego początku w barwach Automobilklubu Rzemieślnik osiągnęli maksimum tego co można było zdobyć w bolidzie marki fiat 126p – na poszerzanych felgach. Gdy nie mógł jeździć samodzielnie wspierał swoją wiedzą i rękami innych. Przez kilka kolejnych lat był podporą załogi Sadosia i Gacka, wspólnie z nimi świętował zdobywane tytuły Mistrzów Polski. Wielokrotnie wyciągał ich auto z opresji udowadniając całej ekipie, że nie ma rzeczy niemożliwych, a jedyny cel jak się liczy to meta. Uwielbiał ludzi, atmosferę współzawodnictwa i robił wszystko, aby wspólnie osiągnąć sukces. Był aktywnym członkiem Automobilklubu Rzemieślnik pozostając mu wiernym na długie lata.
Pod koniec lat osiemdziesiątych Gutek porzucił koczownicze życie rajdowców. Poznał Anię, z którą ożenił się w 1989, a rok później po raz pierwszy został ojcem – dumnym ojcem córki Nataszy. Z początkiem lat 90’tych poszukując pracy trafił na Mokotowie do mało wtedy znanej firmy motoryzacyjnej Inter Cars. W lutym 1992 roku podjął w niej pracę, a w dwa miesiące później urodził mu się syn Kacper. Wtedy poczuł, że jego „samochód zwany życiem” jest na właściwym torze. Mocniej chwycił jego kierownicę i wrzucił maksymalny bieg do przodu. Z jednej strony kochająca rodzina i wspaniałe dzieci. Z drugiej satysfakcjonująca praca w Inter Cars’ie, z której czerpał radość i motywację do większego wysiłku.
Gutka doświadczenie i wiedza o rynku motoryzacyjnym zdecydowały, że powierzono mu wraz z Krzyśkiem Karpowiczem otwarcie i poprowadzenie nowego oddziału firmy. Dość szybko spowodowali, że ich sklep na Waryńskiego w Warszawie stał się mekką i punktem docelowym pielgrzymek mechaników samochodowych nie tylko z Warszawy ale i z całej Polski. Firma rosła i zmieniała się, a Gutek piastował coraz bardziej odpowiedzialne stanowiska. Podążał wraz z centralą Spółki najpierw na Heroldów później do Czosnowa. Zmieniał stanowiska i miejsca, w których przyszło mu pracować ale sam nigdy się nie zmieniał. Wiedział wszystko o swoich pracownikach, przejmował się ich problemami, pomagał, jak zwykle nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Wiedział komu choruje lub ząbkuje dziecko, wiedział kto bierze ślub, rozwodzi się i kto ma problemy w domu. Potrafił gdy trzeba było być wyrozumiałym, potrafił też konsekwentnie wyegzekwować obowiązki.
W codziennej współpracy dał się poznać jako cierpliwy nauczyciel, widzący w swoich pracownikach drzemiący potencjał i dostrzegający ich możliwości. Był osobą absolutnie bezkonfliktową. W każdym mieście w Polsce, we wszystkich filiach zarówno tych mniejszych jak i większych, miał przyjaciół i znajomych. Społeczność Inter Carsu stanowiła jego Wielką rodzinę.
Jednocześnie Gutek miał ten unikalny dar – umiejętność pogodzenia pracy zawodowej i życia rodzinnego. Możliwość realizacji jego pasji w życiu zawodowym i satysfakcja jaką z niej czerpał zaprocentowała w domu. Był troskliwym mężem, synem i ojcem jednocześnie. Cieszył się postępami oraz osiągnięciami swoich dzieci. Wspierał Ankę w jej pierwszych krokach zawodowych. Opiekował się samotną mamą. Wiedział jak cenna jest czyjaś bezinteresowna pomoc. Sam przedwcześnie stracił ojca zmarłego na raka – więc z tym większym oddaniem starał się roztoczyć opiekę nad wszystkimi potrzebującymi członkami bliższej i dalszej rodziny. Był przykładem dla nas wszystkich.
Ostatnie lata to okres kiedy wszystko szło po jego myśli, układało się. Cieszył się na myśl o czekającej go przyszłości jednocześnie starał się zaplanować ją jak najdokładniej. Dzięki Cześkowi znalazł swoje drugie miejsce na ziemi – Karpacz, gdzie planował kupić działkę aby kiedyś postawić tam dom dla całej rodziny. Odnalazł nowe pasje i wyzwania, tym bardziej dające mu satysfakcje, że dzielone wspólnie z dorastającym synem. Razem z Kacprem pokonywali na rowerach Karkonosze, brali aktywny udział w warszawskich rajdach cross-rowerowych, planowali pokonać na rowerach alpejskie szczyty i wspólnie z Czarkiem przemierzyć jeep’em Skandynawię. Z Anią omawiali plany zamorskich podróży i korzystając ze swobody danej im przez dorastające dzieci cieszyli się tymi momentami spędzonymi tylko we dwoje. Zaplanował 18-te urodziny Nataszy …
I nagle wszystko zostało przerwane. Odjechał samotnie na swój ostatni „oes” pozostawiając nas pogrążonych w bezmiernym smutku. Pozostawił po sobie wielką pustkę, olbrzymi ból i nieopisane cierpienie, które chyba nigdy nie miną. Jak teraz mamy wsiąść do naszych „samochodów zwanych życiem” gdy straciliśmy pewnego kierowcę, wspaniałego pilota i najlepszego mechanika? Gutek nas już nie pokieruje przez wiraże życia, nie poprowadzi do mety na końcu prostej. Gutku – tak strasznie nam Ciebie brak!
Żegnaj ukochany synku, mężu, tato, bracie, wujku i wspaniały przyjacielu. Na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci.
|