Ewa Małgorzata Cop (25.12.1974 - 10.03.1988) "Żaden dzień bez modlitwy. Żadna niedziela bez Mszy świętej. Zawsze bez grzechu ciężkiego. Zawsze przyznam się do wiary." Oto pierwszokomunijne postanowienia Ewy. Nie były one tylko czczym zapiskiem. Żyła wśród nas. Mieszkała w najzwyklejszym rzeszowskim blokowisku. Czytając o niej mam wrażenie, jakby w jej osobie niebo zstąpiło na ziemię. Od dzieciństwa obowiązkowa, posłuszna i bardzo skromna. Nie narzekała na przeciętne warunki materialne, nie przywiązywała uwagi do ubrania, fryzury. Kosmetyki, zabawy nie miały dla niej większego znaczenia. Umiała podziwiać przyrodę, lubiła jazdę na łyżwach, angielski, grę na skrzypcach i… misje. Czytała pisma misyjne, pisała mnóstwo listów do misjonarzy i sióstr zakonnych. Wycinała z gazet informacje na temat misji. Wrażliwa na cierpienia afrykańskich dzieci, kolekcjonowała ich zdjęcia i chowała w zeszytach. Odmawiała sobie słodkości jako wyrzeczenie dla misjonarzy. Będąc w III klasie marzyła, by zostać pielęgniarką, wyjechać do Afryki i całe życie ofiarować Jezusowi i bliźnim. W szkole - wg opinii nauczycieli Ewa była kulturalna, uczynna, delikatna, nikomu nie odmawiała pomocy. Zawsze wyciszona i dyskretna. Nie eksponowała swojej osoby, cieszyła się jednak sympatią wszystkich. Niezwykle wrażliwa na ludzką krzywdę. Potrafiła współczuć i współuczestniczyć w cierpieniu innych. W rozmowach najpierw słuchała, potem zabierała głos, mówiąc niezwykle szczerze i mądrze. Obdarzona urodą nie zwracała uwagi na chłopców mimo świadomości, że się im podobała. Postanowiła: "wezmę ślub z Panem Jezusem." Nie potrafiła się bronić, dochodzić swych praw, uchylać od zniewag. W zamian za to chciała i umiała pomagać tym, którzy sprawiali jej ból. O doznanych przykrościach milczała. W wieku 10 lat straciła ojca. O tej chwili wielką troską ogarniała sprawę zbawienia jego duszy, ofiarowując za niego wiele cierpienia. Odmawiała sobie drogich ubrań, słodyczy i przyjemności - oto dary dla taty i głodujących dzieci afrykańskich. Modlitwa, codzienna Msza św., Komunia, różaniec, czytanie Pisma Św. wyznaczały rytm każdego dnia Ewy. Każdą Eucharystię przeżywała w głębokim skupieniu, do przyjęcia Jezusa podchodziła jako ostatnia, po liturgii zostawała często dłużej z różańcem w ręku. W mieszkaniu stworzyła sobie ołtarzyk, przed nim się zawsze modliła. O 15 nie było jej dla nikogo. Leżała wtedy krzyżem i odmawiając Koronkę do Miłosierdzia Bożego rozważała mękę Zbawiciela. Od trzeciego roku życia pielgrzymowała do sanktuariów maryjnych, najpierw z mamą, później sama. Nawiedziła m.in. Licheń, Niepokalanów, Częstochowę, Piekary Śląskie, Kalwarię Zebrzydowską, również Łagiewniki. Była bardzo aktywnie zaangażowana w życie własnej parafii. Na nabożeństwach śpiewała piosenki, recytowała poezje, wyraźnie czytała modlitwy. Niebywale dojrzała duchowo należała do wspólnot dla dzieci i dorosłych: oazy Ruchu Światło - Życie, Neokatechumenatu, róży różańcowej, Koła Misyjnego i Towarzystwa Przyjaciół KUL (od dziewiątego roku życia). Posiadała niezwykły dar komentowania Pisma Św. Dzięki temu pisała mszalne komentarze i modlitwy powszechne. Choroba w jej życiu pojawiła się nagle. Bóle kolan, gorączka. Stwierdzono sepsę. Po zaledwie kilkunastogodzinnych cierpieniach zgasła zupełnie niespodziewanie w czwartkowy wieczór 10.03.1988r. Jej grób na rzeszowskim cmentarzu w Wilkowyi wciąż zdobią świeże kwiaty. Wiele osób darzy ją prywatnym kultem i wyprasza sobie mnóstwo łask Wśród nich jest jej katecheta a obecnie proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Św. w Rzeszowie, ks. Franciszek Kołodziej. Mama Ewy pomaga z wielkim zaangażowaniem dzieciom na tamtejszej parafialnej świetlicy, dba o szaty oraz bieliznę liturgiczną. Ma w osobie własnej córki wspaniałą orędowniczkę w niebie. Wypada zakończyć słowami samej Ewy: "Ja zawsze modlę się za was wszystkich i pamiętajcie, że wszystko będzie dobrze." Bardzo mocno w to wierzę.
Trwają starania o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Świadectwa kultu prywatnego Ewy oraz opisy łask uzyskanych za jej przyczyną można przekazywac do Rzeszowa, do ks. Franciszka Kołodzieja, kiedyś katechety Ewy, obecnie proboszcza parafii:
Ewo, wierzymy, że jesteś w Niebie. Wyjednaj nam łaski u Boga +
nieznajoma 2014-05-20
Niech spoczywa w pokoju Twa niewinna i przeczysta duszyczka jak białej lilji kwiat, której nie zdążyły się rozwinąć płatki...
Monika
nie znałam jej 2013-04-29
Ewo, nie znałam Ciebie. Mam 24 lata. O 10 lat więcej niż Ty, kiedy zmarłaś. Wciąż szukam Boga. Dziś przez przypadek natrafiłam na informację o Tobie. I stałaś się promykiem, dzięki któremu moja nadzieja na to, że poznam Boga wzrosła. Dziękuję Ci za to. Bóg zsyła na ziemię takie Aniołki, jakim byłaś Ty, aby wskazywały drogę innym ludziom do Niego. A potem zabiera je znowu, bo kto nie chciałby mieć takiej Ewuni przy sobie? Wstawiaj się za nami Ewka! Bogu niech będą dzięki za Ciebie!
gosia 2013-02-12
jestem pod wrazeniem krotkiego zycia Ewy ale jakze bogatego wypelnionego miloscia i wiara do Boga i blizniego
Anna Turowska 2013-01-24
Utulone snem wieczystym
Spoczywają tu w ciszy serca
Z serc wyrwane, w których
Na zawsze ból zostanie.
Ewuniu, przychodziła m na twój grób z moją mamą prosząc Cię o pomoc w znalezieniu pracy. Dziś wiem i jestem o tym przekonana, że dzięki Twojemu wstawiennictwu u Naszego Pana znalazłam wymarzoną pracę. Dziękuję Ci serdecznie za pomoc.
Strona KuPamięci wykorzystuje pliki cookie ("ciasteczka") w celu
zapewnienia dostępu do treści (więcej informacji).
Zmiana ustawień dotyczących przechowywania ciasteczek możliwa jest
bezpośrednio z poziomu Twojej przeglądarki.