Kim była moja Babcia Halinka? Babcia Halinka przeżyła 91 lat – to bardzo długo, więc długo można by o Niej opowiadać. Jako 10 letnie dziecko musiała się zmierzyć koszmarem wojny, następnie repatriacji z jej rodzinnego Lwowa do Bolesławca a potem Świdnicy. Studiowała we Wrocławiu. W czasie studiów poznała swojego ukochanego Jureczka – czyli Dziadka Jurka.
Nie jestem pewna czy Babcia by się z tym zgodziła, ale dla mnie przede wszystkim Babcia była prawdziwą feministką. Babcia wyprzedzała swoje czasy o epokę. Z wykształcenia była inżynierem i ekonomistą. Gdy tylko z Dziadkiem postanowili kupić samochód Babcia dopilnowała, aby również zrobić prawo jazdy, co w tamtych czasach wcale nie było takie oczywiste. Pracowała w biurze projektów. Przez dużą część swojego życia zawodowego była też kierownikiem na budowie mającą pod sobą sztab panów wykonawców - wszystko u Babci musiało być zrobione na wysoki połysk. Z dumą opowiadała nieraz jako to udało jej się przekonać delegację z Iraku, że świetnie się nada na realizatora projektu, dystansując męskich kontrkandydatów, co pozwoliło jej na dwuletni kontrakt dewizowy. Gdy przeszła na emeryturę od razu postanowiła założyć działalność gospodarczą – najpierw AGA-TOM, a następnie pracownię dekoracji wnętrz. Jednak gdy nasza Mama ciężko zachorowała i wymagała pielęgnacji i leczenia Babcia z dnia na dzień zamknęła interes, aby zająć się w pełni swoją jedyną Córką. Nie mogłam wyjść z podziwu jak Babcia mimo swojego już starszego wieku szybko opanowała obsługę żywienia pozajelitowego, żeby jak najlepiej zadbać o swoją Ewunię.
Babcia dosyć wcześnie owdowiała, musiała też pożegnać swoją Córkę, odchodzili na tamten świat jej Bracia i Siostry, bardzo bliska Babci sercu Siostrzenica Irenka. Organizm Babci zaczęły atakować kolejne choroby. Jednak Babcia się nie załamywała. Starała się na co dzień być osobą pogodną i uśmiechniętą. Bardzo aktywną w lokalnej społeczności. Mającą wokół siebie przyjaciół. Nie było dla niej sprawy nie do załatwienia. Chodziła na Tai Chi, ćwiczyła się w obsłudze komputera, konto na facebooku miała dużo wcześniej niż ja.
Dla Babci jedną z naczelnych wartości była rodzina. Każdą akcję integrującą rodzinę podejmowała z wielkim entuzjazmem. Zależało jej na podtrzymywaniu więzi i tradycji. Mimo już naprawdę sędziwego wieku aktywnie brała udział w opiece nad swoją Prawnuczką – Tosią. Wymyślała zabawy, prowadzała na zajęcia. Aktywizowała też kolejne pokolenie kobiet społecznie (Na uwagę małej Tosi, że plac zabaw przed blokiem ma zniszczone wyposażenie, Babcia zainspirowała Prawnuczkę, która ledwo co umiała pisać, żeby sama napisała list do pana burmistrza z prośbą o renowację tego placu zabaw. I rzeczywiście Tosia w tej sprawie korespondowała z urzędem gminy.)
Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam też Babcię Halinkę taką bardziej babciną i tradycyjną. Taką, która nikogo głodnego z domu nie wypuści. Co roku szczególnie nie mogłam się doczekać ferii zimowych – Babcia zabierała nas do siebie, organizowała mnóstwo atrakcji. Dogadzała każdemu z osobna jego ulubionymi potrawami. Uczyła mnie jak się robi karmel do ciasta i smaży faworki. Szyłyśmy razem ubranka dla lalek. Opowiadała bajki o "Stasiu i Nel" i o "Małej Księżniczce". W czasie ferii nie sposób było się nudzić. Imponowało mi jako dziecku, że zawsze traktowała mnie poważnie planując wspólnie co będziemy robić.
Babcia niezachwianie wierzyła we mnie i w mojego Brata, w nasze umiejętności, możliwości i naszą szansę na sukces. Dostawaliśmy od Babci nieustannie sygnały, że możemy osiągnąć wszystko i że granicą może być tylko wyobraźnia.
Babcia zawsze wiedziała czego chce i do tego dąży. Oj potrafiła się tym dać czasem nam we znaki… Do samego końca nie pozwalała się zepchnąć na boczny tor ani jako kobieta, ani jako osoba starsza, ani jako osoba niepełnosprawna.
W wielu aspektach Babcia była dla mnie bardzo inspirująca. Brakuje mi Babci i Jej codziennego wsparcia...
|