Dzisiaj 11.11.2011 żegnamy Jadwigę, wspaniałą córkę, ukochaną żonę, najwspanialszą mamę i babcię. Była wyjątkowym człowiekiem. Od 14-stego roku życia zmagała się z bolesną chorobą skóry. Mimo doznawanych z tego powodu cierpień nigdy się nie skarżyła. Zawsze aktywna, uśmiechnięta, chętnie niosła pomoc innym. Nie tylko nikomu nigdy nie umiała jej odmówić, ale sama była inicjatorką wielu akcji, jak zbieranie zabawek dla dzieci z ubogich rodzin, przekazywanie darów do domu dziecka. Zawsze robiła to dyskretnie nie oczekując podziękowań, nie szukała poklasku.
Prowadziła dom otwarty na ludzi. Kochała gości i nigdy nie była nimi zmęczona. Najwspanialsza na świecie babcia. Do szaleństwa zakochana w swoich wnukach. Z radością wstawała o świcie, a potem godzinami marzła na stoku, aby jej wnuk Mateusz nauczył się jeździć na nartach. Już chorował i trudno jej było chodzić, ale dopięła swego i zorganizowała dla Dominiki naukę jazdy konnej. Dopóki mogła uczestniczyła w lekcja ukochanej przez Miśkę jazdy konnej, kiedy już nie mogła z nią jeździć do stajni to sponsorowała lekcje.
Dla Martusi mogła zrobić niewiele, była z nią tylko 1 rok i 4 miesiące, ale kochała ją znacznie dłużej. Gorliwie modliła się o jej poczęcie, a potem szczęśliwe przyjście na świat. Była radością jej życia w trakcie choroby. Wyjątkowa mama. Kochająca, ciepła, niosąca Pomoc we wszystkich momentach życia. Nie tylko mama, ale prawdziwy przyjaciel. Dzięki niej przez całe życie czułyśmy się jak rozpieszczane dziewczynki. Dzień zaczynała od telefonu do swoich córeczek z pytaniem : co będziecie jeść, co dla was przygotować. Dzień kończyła telefonem z pytaniem: jak minął dzień, jak się czujemy i co dzieci jadły na obiad … i co ugotujemy na niedzielę! Mistrzyni planowania – jak spędzimy święta, jak spędzimy wakacje, jak spędzimy weekend. Jakie leczenie podejmiemy gdy obecne zawiedzie…..
Do końca uśmiechnięta, zakochana w życiu i ludziach. Zaprzyjaźniona z Bogiem w modlitwie. Nigdy jednak nie modliła się o swoje uzdrowienie, modliła się o dzieci i wnuki, o zdrowie dla nich i pozytywne rozwiązanie wszystkich bieżących problemów. Nie modliła się aby przestała ją boleć głowa, tylko o dobrą ocenę ze sprawdzianu dla Mateusza. Dzielna kobieta, zawzięcie walcząca z okrutną chorobą. Mówiła: wiem, że kiedyś ta choroba mnie pokona, ale chciałaby być z moją rodziną jak najdłużej, dlatego gotowa jestem walczyć.
Nie szczędziła więc trudów w rehabilitację, chemioterapię i radioterapię godnie znosząc ból i inne niedogodności podejmowanych terapii. Dzielna do końca. Gdy odchodziła po policzkach płynęły jej łzy, gdy odeszła na twarzy pojawił się uśmiech.
W ostatnich chwilach życia nie była sama. Odchodziła w domu otoczona kochającą rodziną.
Pozostanie w naszych sercach na zawsze. Będzie nam jej bardzo brakowało. Już teraz tęsknimy.
Tą stronę dla mamy założyła Iza - moja przyszywana siostra i przyszywana córeczka mojej mamy. Iza czuwała z nami przy mamie do końca.
|