Moja ukochana Maminka
Janina Wanda Klimek, z domu Orlewicz, primo voto Kozłowska, córka Bronisławy i Kazimierza Orlewiczów, urodziła się 7 lutego 1917 roku w Chełmży.
Miała kochających rodziców, dwóch ukochanych braci Henryka i Edwarda, piękne, pogodne, szczęśliwe dzieciństwo i młodość, do wspomnień i zdjęć z tego okresu często wracała.
Wcześnie wyszła za mąż za kuratora Zygmunta Kozłowskiego, z małżeństwa tego urodziła się córka Ewa (mąż został zamordowany przez hitlerowców w Prusach Wschodnich).
W czasie II wojny światowej mieszkała wraz z rodziną w Poznaniu, wraz z braćmi działała w organizacji podziemnej, była również sanitariuszką.
Po wojnie wyszła ponownie za mąż za oficera Wojska Polskiego Mieczysława Klimka i z małżeństwa tego przyszła na świat córka Barbara.
Doczekała się dwóch kochanych wnuków Wacka i Maćka i dwu ślicznych prawnuczek – Agatki i Kamy. Bardzo boleśnie przeżyła przedwczesną śmierć prawnuczki Agatki w 2008 roku.
Była niezwykle pracowitym i pełnym poświęceń człowiekiem – pracowała zawodowo do 67-mego roku życia, potem aktywnie pracowała społecznie w Związku Inwalidów Wojennych, prowadziła dom, wychowywała kolejno wnuków, czuwała nad całą rodziną i była z nią w radościach i kłopotach, zawsze zapracowana, ani minuty nie umiała usiedzieć bezczynnie…
Po śmierci męża płk Mieczysława Klimka w 1981 roku – została seniorką rodu i lepiszczem całej rodziny. Żadne Święta, żadne rodzinne uroczystości nie mogły się obyć bez Niej. Pełniła tę rolę z miłością i godnością, najszczęśliwsza, gdy miała wszystkich bliskich wokół siebie.
Doczekała pięknego wieku – 7 lutego 2010 roku, a więc za 12 dni skończyłaby 93 lata, a Jej życie, choć nie usłane różami, było barwne i ciekawe, było fragmentem historii naszej Ojczyzny. Rosła i dojrzewała w niezwykłych latach Polski międzywojennej, przeżyła tragedię II wojny światowej, włączając się po wojnie aktywnie w nurt odbudowy zniszczonej przez hitlerowców Ojczyzny. Zawsze miała własne zdanie. Wbrew obiegowym opiniom, nie uważała, że okres PRL-u to wyłącznie stracone lata, a i daleka była od pochopnych ocen. Uważnie śledziła przemiany posolidarnościowe, „okrągły stół” i kolejne odsłony Rzeczpospolitej. Do ostatnich chwil przed śmiercią, interesowała się tym, co się dzieje w kraju.
Bardzo kochała swoją rodzinę i swoich najbliższych, kochała świat i ludzi, kochała życie. Była serdeczna, dowcipna, otwarta…I wszyscy Ją kochali… Wokół siebie miała zawsze pełno ludzi – rodzinę, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, Jej telefon nigdy nie przestawał dzwonić…
Będzie nam Ciebie Maminko, bardzo, bardzo brakować, Twojej życiowej mądrości, pomocnej dłoni i rady i pełnych miłości, zawsze życzliwych i zawsze wybaczających słów….
W sercach naszych będziesz żyć zawsze….
Odpoczywaj Maminko w spokoju i niech dobry Bóg przytuli Cię do serca…
|