6 lipca 2014 r., w wieku 89 lat, odeszła od nas Janina Sidor – ukochana Mama, Babcia i Prababcia.
Całe swoje życie poświęciła rodzinie. Stworzyła nam dom pełen miłości, rodzinnego ciepła, historii i tradycji rodzinnych. Dom, który do ostatnich chwil jej życia był też naszym domem - jej dzieci i dorosłych już wnuczek. Tam czuliśmy się dobrze i bezpiecznie, tam zawsze mogliśmy wrócić. Nauczyła nas kochać. Jej szczęśliwe małżeństwo, pełne miłości, zaufania i wzajemnego szacunku, zawsze będzie dla nas wzorem. Poświęciła się wychowaniu dzieci - córki Basi, syna Janusza oraz córki Hani, pomagała w wychowaniu wnuczek - Agaty, Kasi i Agnieszki, w wielkiej radości doczekała narodzin trzech prawnuczek - Tosi, Gosi i Ali.
Janina Sidor urodziła się 27 maja 1925 r. w Sawinie. Była córką Heleny i Jana Kiszowarów. To rodzice przekazali jej zasady, którymi kierowała się do końca swoich dni. Była człowiekiem uczciwym, honorowym i odważnym. W czasie II Wojny Światowej, wraz z rodzicami i siostrami, pomagała Żydom uciekającym z obozu zagłady w Sobiborze, nosząc jedzenie do leśnych ziemianek oraz ukrywając ich w domu. W tym samym domu schronienie i pomoc znajdowali także partyzanci. W latach 1941 - 1944 była łączniczką Ruchu Oporu, za co w 1995 r. została uhonorowana Krzyżem Armii Krajowej.
W czasie wojny poznała miłość swojego życia, przyszłego męża - Mieczysława Sidora - Kościuszkowca, którego Dywizja stacjonowała w okolicach Sawina. Jak zawsze nam opowiadała, była to miłość od pierwszego wejrzenia i na całe życia. Ślub wzięli już po Wojnie, 31 października 1945 r.
Kochała przyrodę i była bardzo wrażliwa na jej piękno. Każdej zimy dokarmiała ptaki. Lubiła je obserwować i odnosiła się do nich z czułością. Jej pasją były kwiaty. Co roku na wiosnę z niecierpliwością wypatrywała pierwszych przebiśniegów, krokusów, pączków na drzewach. Całe życie wspominała pełne kaczeńców i niezapominajek łąki, które otaczały jej rodzinny dom. Przekazała nam swój szacunek dla przyrody i nauczyła ją kochać.
W ostatnich latach życia, pomimo ciężkiej choroby, wciąż była dla nas oparciem. To dzięki niej nasza rodzina jest razem w tych trudnych chwilach. Nie ma tu dzisiaj z nami Kasi - wnuczki, która nie mogła przybyć z Nowego Jorku, ale zdążyła zobaczyć się z Babcią i pożegnać się z nią w ostatnich dniach jej życia.
Będzie nam bardzo brakować jej miłości, dobroci, rozsądku, mądrych rad, wsparcia w trudnych chwilach i radości w tych dobrych. Jest nam bez niej źle, wiemy jednak, że jest teraz z ukochanym mężem, za którym bardzo tęskniła przez ostatnie cztery lata życia - od jego śmierci.
|