Aktor i reżyser, śpiewak- tego głosu nie da się zapomnieć, autor scenariuszy małych form teatralnych i adaptacji scenicznych, ............................................................
...........................................
"Wypijmy za te drzewa, z których będą nasze trumny.
Oby rosły jak najdłużej" Edward Stachura
Ulubiony toast Hamera, bo jak mówił, picie bez toastu to alkoholizm.
...............................................................
...................................................................
Janusz 3 lata temu o sobie:
"Mam 59 lat, z czego 36 (jak ten czas szybko leci) spędziłem w teatrze. Wydział Aktorski PWST w Warszawie ukończyłem w 1970, a 15 lat później Wydział Reżyserii, również w Warszawie. W tym czasie zagrałem ponad 150 ról teatralnych, a jako reżyser przygotowałem kilkadziesiąt premier. Sporo się włóczyłem po Polsce. Oprócz Warszawy pracowałem także w Bydgoszczy, Elblągu, Płocku, Łodzi, Tarnowie i Białymstoku..."
Mam 176 cm wzrostu, ważę 82 kg. Czuję się oczywiście młodziej niż wskazuje wiek metrykalny,myslę, że wyglądam całkiem dobrze jak na swoje lata. Jestem kierowcą od 33 lat, gram na gitarze, śpiewam i tańczę jak mi zagrają.....
.............................................................
....................................................................
Tata w 2006 nagrał kilka utworów śpiewając z gitarą . Są to jego klimaty - a więc Wysocki, Okudżawa, Stachura..
-------------------------------------------------------------------
----------------------------------
„Ostatni Ikar wczoraj spadł Tam za przylądkiem opadł na dno Spokojne słońce grzeje świat...” a On był z takich, którzy pragną Jonasz Kofta – Song o szczęściu wiecznym
Hamer. Ktoś wyjątkowy – mój mąż
Nie zatrzymasz bańki mydlanej na słomce, choć piękna jak cud cudów, choć się mieni słońcem; nie zawrócisz rozmowy wpół gestu, wpół słowa; nie złapiesz w dłonie tęczy chociaż kolorowa; nie wstrzymasz w locie ptaka, ni dmuchawca puchu, ani rosy w południe, ni wiatru w bezruchu. Nie zatrzymasz serc bicia i wędrówki ziemi, ani złotych wakacji, ni przyjścia jesieni Nieuchronnie mijają rzeczy i zdarzenia, odchodzą chwile, doby... lecz coś się nie zmienia, czegoś nie da się zgubić. Coś trwa, coś zostaje. Gdzieś w głębi duszy, cicho gra malutki grajek najpiękniejszą muzykę, najcudniejsze scherza, co łączą się i płyną falą, rytmem serca. I już w nas pozostają duchowym przesłaniem łagodnie bratającym trwanie i mijanie. Nieuchronność omija, co chcemy ocalić, wystarczy ciepłą iskrę pod sercem zapalić, by rosły w nas i trwały ulotne wrażenia - drogowskazy pamięci najmilsze - wspomnienia.
(R. Strug "Nieuchronność" - poetka z Limanowej)
Dziękuję Ci za te piękne 25 lat i wspaniałe dzieciaki.
Damy radę – obiecuję Ci to.
Jeszcze w zielone gramy, choć życie nam doskwiera Gramy w nim swoje role naturszczycy bez suflera W najróżniejszych sztukach gramy Lecz w tej, co się skończy źle Jeszcze nie Długo nie NIE!
Dziękuję Wam, moi - nasi przyjaciele, dzieci, uczniowie moi.
Za to, że z nami byliście, jesteście, będziecie.
---------------------------------------------------------------
--------------------------------------
Trudno zrozumieć Twoją nieobecność, trudno Cię pożegnać Przyjacielu. Przyjacielu dobry. Przyjacielu mądry. Przyjacielu skromny. Przyjacielu pracowity.
Byliśmy razem i obok siebie w latach nauki w szkole podstawowej, w Liceum Czackiego, W Szkole Teatralnej, w spektaklach w naszym pierwszym Teatrze. Znałem wszystkie Twoje troski. Uczestniczyłem w Twoich radościach
Widzę Cię tak niedawno w moim domu. Opowiadasz o Matce, o wspaniałych dzieciach, o żonie, o naszych koleżankach, o kolegach. Cieszymy się, wspominamy…
I co, już cię nie zobaczę? Już Cię nie ma? ………. Żegnaj Przyjacielu!
Andrzej Prus
-----------------------------------------------------------
--------------------------------------------
Wspomnienie
Poznaliśmy się 22 lata temu , my młode, bezdzietne jeszcze małżeństwo, Janusz i Mariola obarczeni dwuletnią Martą i niemowlakiem Krzysiem.
Byliśmy sąsiadami na letnich działkach w Kaleniu.
Warunki życia były spartańskie, brak wodociągu, kanalizacji, w studniach wysychała woda.
Jako młodzi inżynierowie postanowiliśmy poprawić sobie warunki bytowe, wybudowaliśmy wieżę ciśnień i tym samym pozbawiliśmy sąsiadów wody.
Potem nastąpiła burzliwa konfrontacja ..........i tak rozpoczęła się nasza wieloletnia przyjaźń.
Dzięki Januszowi Kaleń stał się „małym ośrodkiem sztuki”.
Zaczęły odbywać się regularne, profesjonalne przedstawienia dla dzieci. Bezinteresownie wpajał dzieciakom zamiłowanie do teatru.
Wykazywał ogromną cierpliwość dla „małego widza” i widać było, że radość i aktywność dzieci sprawiają mu ogromną satysfakcję.
Na Jego przedstawieniach wychowało się pokolenie Kaleniowiczów. Większość z nich, już dwudziestolatków, kultywuje zamiłowanie do poezji śpiewanej.
Zawsze z pasją i profesjonalizmem traktował swój zawód czy scena była na trawniku, czy na deskach teatru.
Swoją energią zarażał i prowokował do działania wszystkich dookoła.
Był nie tylko naszym przyjacielem, ale przyjacielem naszych przyjaciół, członkiem rodziny naszych rodzin.
Janusza cechowała ogromna życzliwość do ludzi i pogoda ducha, która sprawiała, że w Jego towarzystwie odnajdowało się te lepsze strony rzeczywistości.
Cieszył się drobiazgami, których my nie potrafimy dostrzec. Tylko przy nim okazywało się, że zwykłe ziemniaki mogą być kulinarną poezją ...i miał rację.
Nigdy nie odmawiał pomocy czy to w drobnych, czy w poważnych sprawach.
Dla nas był „promykiem”, który ogrzewał serca, dodawał skrzydeł i prostował drogę.
Kasia i Wojtek --------------------------------------------------------------------
-----------------------------------
Janusz
Robiliśmy mały, wspólny Teatr z.....niczego.
Graliśmy pod chmurką, za górką, ........na ciężarówce. Sale teatralne z garderobą i całą obsługą techniczną to dla nas banał
Czasem graliśmy bez scenografii...bo zapomnieliśmy, wystarczyła znaleziona drabina i zasłona na szczotce. Czasami gralismy też bez lalek
a lalkami do Sindbada Żeglarza, graliśmy Jasia i Małgosię.
Przez 15 lat wspólnej pracy zagraliśmy około 1700 spektakli.
W trasie zawsze dzieliłeś się swoją kanapką i potrafiłeś wspaniale gawędzić o wydarzeniach w mijanych miejscowościach: -gdzie były walki, gzie front, a gdzie ofensywa. Wiedzę historyczną mogłeś mogłeś przekazywać w .......... nieskończoność.
Nie zdążyłam Ci podziękować za wspólną pracę i powiedzieć Ci, że bardzo doceniam Twoją pomoc, wiedzę, serdeczność i koleżeńskość.
Robię to teraz. ŻEGNAJ KOLEGO
Beata Ł.
...............................................................
...................................................................
Wspomnienie
Podczas pobytu w sanatorium w Ustce mieszkałem Z Januszem w jednym pokoju, a tym samym miałem okazję najlepiej Go poznać .
Janusz dał się poznać jako osoba o zdecydowanym charakterze, a jednocześnie pełna ciepła i życzliwości dla innych.
Opieka, jaką otoczył starszego pana, Władysława od samego początku pobytu wręcz wywoływała pytania , czy są ze sobą spokrewnieni. Dostrzegł potrzebę roztoczenia opieki nad ledwie poznanym po drodze w pociągu 91 letnim człowiekiem i do samego końca turnusu opiekował się nim z godną podziwu konsekwencją, a jednocześnie w sposób zupełnie naturalny .
Ktoś kiedyś powiedział " że miarą naszego człowieczeństwa jest wspólczucie, którym obdarzamy innych". W tym i nie tylko w tym kontekście Janusz był człowiekiem przez duże "C"
Bardzo pogodny,towarzyski, życzliwie nastawiony do świata, bardzo mocno przywiązany do rodziny i wartości patriotycznych. Nigdy nie mówił o tym wprost ale czuło się głębię uczuć, kiedy mówił o rodzinie i swoich poglądach na życie, o historii, która mam wrażenie była również jedną z Jego pasji.
Wspaniały towarzysz wszelakich wypraw, zabaw czy czasem wygłupów ku uciesze innych.
Takiego Janusza zapamiętałem i taki pozostał w moich myślach i sercu.
w imieniu uczestników turnusu
Stanisław Misiuk z Zielonej Góry
.........................................................
........................................................................
Pożegnanie (20.05.1947 – 04.07.2009)
Janusz Hamerszmit
PRZYJAŹŃ Jak się zaczyna? Może na szkolnym boisku? Może w pierwszej miłości do tej samej dziewczyny? Może pożyczyłeś mi łyżwy? Od otarcia krwi z twarzy po dziecięcej honorowej walce na pięści? Od patrzenia na Wisłę, na słońce. Od aprobującego spojrzenia. Gdy trwa jest jednością i innością jednocześnie. BYŁA. Pamiętałem. Odeszła. Wspominam. Poznaliśmy się w 1954 roku w szkolnej sali gimnastycznej w Warszawie na rogu Dobrej i Drewnianej, gdy Profesor wyłowił naszą grupę z tłumu siedmiolatków i stworzył z nas klasę. Jedenaście lat w jednej, prawie niezmienionej grupie, obok siebie i ze sobą. Zawsze ze sobą, kiedy uczyliśmy się teatru, kiedy tworzyliśmy nasze pierwsze przedstawienia. Jedenaście lat ze sobą i obok siebie. Co się w tym czasie wydarzyło? Wszystko się wtedy wydarzyło. Przyjaźnie, sympatie, miłości, zazdrości, walki, wybaczenia, a wszystko intensywne, gorące. Nie do zapomnienia. Jedenaście lat i matura w 1965. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że nie potrafimy o sobie zapomnieć. Że staliśmy się rodziną. Grupa rozeszła się do swoich dorosłych spraw, do swoich studiów.
W 1966 roku w gmachu Warszawskiej Szkoły Teatralnej na Miodowej, los wyłowił Janusza i mnie z tłumu kandydatów na aktorów. Cztery szczęśliwe, studenckie lata. Lata odkrywania, lata kształtowania, lata nadziei. Dyplomy w 1970 i teatr.
W naszym pierwszym wspólnym teatrze, Teatrze Polskim w Bydgoszczy, nasze pierwsze artystyczne nadzieje i wspólne teatralne rozczarowania. Aktorska codzienność. Janusz został w Bydgoszczy. Ja, po pierwszym sezonie, odszedłem pełen nowych nadziei do Warszawy.
I znowu artystyczna codzienność. Ta wspaniała, kolorowa, artystyczna codzienność. Janusz zmieniał teatry, poznawał nowe zespoły, odnosił sukcesy w Elblągu, Płocku, Radomiu, Warszawie, gdzie spotkaliśmy się w Teatrze Popularnym. W Teatrze Polskim w Warszawie reżyserował swoje pierwsze przedstawienie, reżyserski dyplom w 1984. Grał w Tarnowie i znowu w Płocku. Reżyserował w Warszawie, Radomiu, Łodzi, Tarnowie, Płocku, Białymstoku.
Zagrał kilkadziesiąt ról w teatrach, oto bardziej znaczące: „Wiśniowy sad” Czechowa – Trofimow, „Tragedia optymistyczna” Wiszniewskiego – Wainonen „Radcy pana Radcy” Bałuckiego – Zdzisław, „Balladyna” Słowackiego – Kirkor, „Wieczór trzech króli” Szekspira - Błazen Feste, „Wiele hałasu o nic” Szekspira – Klaudio, „Ryszard II” Szekspira – Bushy, „Wesele pana Balzaca” Iwaszkiewicza – Darowski, „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall – Stasiek, „Ożenek” Gogola – Żewakin, „Edukacja Rity” Russella - prof. Frank, „J.M.K Wścieklica” Witkacego – Wścieklica,
Ważniejsze prace reżyserskie to: „Szalona Greta” Grochowiaka, „Miłość, czyli życie i śmierć” Stachury, „Ania z Zielonego Wzgórza” L. M. Montgomery, „Mąż i żona” Fredry, „Hymn” Schwajda, „Figle i cnoty teatru renesansu” scenariusz własny, „Pokojówki” Geneta, „Edukacja Rity” Russella, „Mayday” Cooneya, „Bezgrzeszne lata” wg. Makuszyńskiego, „Jaś i Małgosia” wg. Braci Grimm.
Małe formy teatralne na potrzeby estrady (scenariusze własne), „W co się bawić, czyli Jaś i Małgosia”, „Strach na Wróble”, „Podróże Sindbada Żeglarza”, „Jasełka”, „Przygody z Panem Kleksem”, „Europa- nasza rodzina”, „W krainę teatru”, „Legendy Warszawy”.
Janusz spełniał się w Teatrze. W filmie i serialach telewizyjnych widzieliśmy go w znaczących rolach epizodycznych. Pracował w Zarządzie Sekcji Reżyserów ZASP. Odszedł dobry, mądry, skromny człowiek. Dlaczego tak nagle? Dlaczego za wcześnie? Tyle ról do zagrania, sztuk do reżyserowania, ludzi do kochania. Żegnaj Przyjacielu.
Andrzej Prus
Tekst ukazał się w Gazecie Wyborczej – Stołecznej nr 228 29.09.2009
....................................................................
...............................................................
z biografią i karierą teatralno filmową można zapoznać się na stronie http://www.e-teatr.pl/pl/osoby/1266,karierateatr.html#start
Tu:
(Curriculum Vitae odtworzone i spisane przez Hamera)
Janusz Bernard Stanisław Hamerszmit
Wykształcenie:
1965- Matura w XXVII im. T.Czackiego w Warszawie. 1966-70- Studia w PWST im. Al.Zelwerowicza w Warszawie; wydz. Aktorski 1970- Dyplom mgr sztuki- aktor dramatu. 1979-83- Studia w PWST im. Al.Zelwerowicza w Warszawie; wydz. Reżyserii 1985- Dyplom mgr sztuki- reżyser dramatu.
Doświadczenie zawodowe:
Pracowałem jako aktor w teatrach dramatycznych: 1970-76 w Bydgoszczy 1976-77 w Elblągu 1977-78 w Płocku 1978-79 w Radomiu 1979-80 w Warszawie – Teatrze Popularnym 1980-84 w Warszawie – Teatrze Polskim 1984-89 w Tarnowie 1989-98 w Płocku
Jako reżyser w latach 1983-2009 pracowałem w teatrach w: Warszawie, Radomiu, Łodzi, Tarnowie, Płocku, Białymstoku.
Zagrałem ponad 150 ról w teatrach dramatycznych, oto bardziej znaczące: „Wiśniowy sad” Czechowa- Trofimow „Nie-Boska komedia” Z.Krasiński- Poeta „Don Carlos” Schillera – don Carlos „Tragedia optymistyczna” Wiszniewski - Wajonen „Przedwiośnie” Żeromskiego- Baryka „Radcy pana radcy” Bałuckiego- Zdzisław „Balladyna” Słowackiego- Kirkor „Wieczór trzech króli” Szekspira- błazen Feste „Wiele hałasu o nic” Szekspir – Benedyk „Sen nocy letniej” Szekspir – Pigwa „Iwanow” Czechowa - dr E.Lwow „Motyle są wolne” Gershe’a - Ralph Austin „Wesele pana Balzaca” Iwaszkiewicza- Darowski „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall- Zygmunt „Wyzwolenie” Wyspiańskiego- Hołysz „Czarownice z Salem” Millera- Sędzia Danfort „Ożenek” Gogola- Żewakin „Edukacja Ritty” Russela- prof. Frank „Czapa” Krasiński - Kuźma „J.M.K Wścieklica” Witkacego- Wścieklica „Lekcja” Jonesco- Profesor
Prace reżyserskie: Teatr Polski w Warszawie - „Szalona Greta” Grochowiaka, Teatr w Radomiu - „Miłość, czyli życie i śmierć” Stachury, „Ania z Zielonego Wzgórza” L.M.Montgomery-adaptacja własna. Teatr w Tarnowie „Mąż i żona” Fredry „Hymn” G.Schwajdy „Figle i cnoty” scenariusz własny Teatr w Płocku „Edukacja Rity” Russela „Tajemnica Liczyrzepy” M.Berowskiej „Pinokio” Collodiego, ad. M.Staropolski „Królewna Śnieżka” wg. Braci Grimm, ad. Rakowiecki, Witlin „Mayday” Cooneya „Czarodziejskie krzesiwo” wg. Andersena, ad.K.Wodnicka „Calineczka” Andersena, ad. M.Staropolski „Bezgrzeszne lata” wg. Makuszyński, ad.własna Teatr w Białymstoku „Edukacja Rity” Russela „Pinokio” Collodiego, ad. M.Staropolski „Królewna Śnieżka” wg. Braci Grimm, ad. Rakowiecki „Czarodziejskie krzesiwo” wg. Andersena, ad.K.Wodnicka „Calineczka” Andersena, ad. M.Staropolski „Królewski Błazen” „Mayday” Cooneya „Jaś i Małgosia” wg.Braci Grimm. scen. własny Małe formy teatralne na potrzeby estrady (scenariusze własne): „W co się bawić, czyli Jaś i Małgosia” „Strach na Wróble” „Podróże Sindbada Żeglarza” „Jasełka” „Przygody z Panem Kleksem” „Europa- nasza rodzina” „W krainę teatru” „Legendy Warszawy”
Zagrałem też szereg epizodów w filmach: 2003 Warszawa Dariusz Gajewski- Mąż 2002 Dzień świra Marek Koterski- Przechodzień 2000 Cześć, Tereska Robert Gliński- Policjant przesłuchujący Tereskę 2000 Prymas. Trzy lata z tysiąca Teresa Kotlarczyk-Strażnik 1999 Wszystkie pieniądze świata Andrzej Kotkowski-Fijałkowski
Oraz w serialach TV: 2008 Na dobre i na złe- odc 360-364. - pacjent 2005 Daleko od noszy - odc. 62 K. Jaroszyński-Matoga 2005 Na Wspólnej R. Klenner- Wytwórca 2005 Pensjonat 'Pod Różą' -odc. 62-63 W.Adamczyk- Ksiądz katecheta 2005 Plebania - odc. 618 J.Sztwiertnia, -Menel 2004 Kryminalni - odc. 12 R. Zatorski- Listonosz 2004 Oficer - odc. 4 Maciej Dejczer -Ojciec Darka 'Dahomeja' 2004 Samo Życie A.Olejnik- Wrocławski taksówkarz 2002 Buła i spóła - odc. 33 Krzysztof Jaroszyński- Anzelm 2002 Sfora - odc. 3 Wojciech Wójcik- Strażnik więzienny 2001 M jak miłość - odc. 25 M. Dejczer- Żalski, klient Jacka Mileckiego 2000 Dom - seria III, odc. 25 Jan Łomnicki- Uzdrowiciel Richard Harris 1979 Doktor Murek - odc. 6Witold Lesiewicz- Policjant
• Jestem członkiem zarządu Sekcji Reżyserów przy Z.G. ZASP
• Współpracuję z Towarzystwem Kultury Teatralnej Z.G. w Warszawie.
...........................................................
.............................................................................. &n
bsp;
"żegna Was Janusz Hamerszmit i kwita
 
; i tak samo się pisze i tak samo się czyta" -
 
; tak kończył swój program kabaretowy..
...........................................................
...........................................................................
Pożegnanie z Mateńką - 3 miesiące wcześniej
Helena Hamerszmit 28.09.1913 – 1.04.2009
W słoneczny, wiosenny poranek przeszła przez smugę cienia nasza Ukochana i Najlepsza Mama, Babcia i Prababcia. Zgasła w Panu ostatnia z dziesięciorga rodzeństwa Olszewskich, przeżywszy bez mała 96 lat niełatwego życia. Dzieciństwo na północnym Mazowszu koło Jedwabnego, skąd wyniosła pierwsze wspomnienia - dzieci powiewających biało - czerwonymi chorągiewkami. Potem pojezierze Brodnickie gdzie rodzina przenosi się w latach 20 po wytyczeniu nowej granicy z Prusami. Rano- nauka w odległej szkole, do której chodziło się z butami w ręku, potem ciężka praca wraz z całą rodziną na gospodarstwie. Zamiast kontynuować dobrze rokującą naukę, musiała pomagać starszemu bratu prowadzić zakład krawiecki w Brodnicy. Wrzesień 1939r. zastaje ją w Warszawie, gdzie przyjechała w interesach brata. Tu docierają do niej straszne wieści o śmierci ojca i o wypędzeniu całej rodziny z Pomorza przez Niemców. W Warszawie panuje głód. Hela – energiczna jak zawsze, szukając ratunku dla siebie i dla młodszego rodzeństwa udaje się w rodzinne strony swojej matki - z domu Grabowskiej, na północne Mazowsze. Po przekroczeniu świeżo ustalonej niemiecko – rosyjskiej granicy, znajduje tu pomoc i oparcie. Tę granicę zresztą będzie przekraczać jeszcze wielokrotnie z narażeniem życia, jako łączniczka – żołnierz Polski Podziemnej, najpierw ZWZ a potem AK. Zarabia na życie pracując na wsi jako sklepowa, co znakomicie maskuje zadania konspiracyjnej łączności. W oddziale łączności pełni również funkcję sanitariuszki. Nie zapomina też o zdobytych przed wojną umiejętnościach krawcowej „obszywając” w tych trudnych czasach rodzinę i przyjaciół. Nawet z niczego potrafi coś wyczarować, tak że uchodzi za najelegantszą dziewczynę w okolicy. Nic więc dziwnego, że niejeden kawaler smali do niej cholewki – ale nic z tego: Hela czeka na Helmuta – narzeczonego jeszcze z czasów Brodnickich. Pod koniec wojny dociera do niej wiadomość o śmierci ukochanego, który aresztowany za działalność konspiracyjną zginął w Dachau. Nowy- stary okupant, który przegonił Niemca okazuje się równie niebezpieczny. Znów aresztowania wśród przyjaciół z konspiracji, śmierć, zsyłki na sybir. Jednak nadzieja zwycięża. Hela przyjmuje oświadczyny swojego dowódcy z oddziału łączności i młodzi małżonkowie wyjeżdżają do Warszawy aby ukryć się w wielkim mieście przed prześladowaniami. Tu przyszliśmy na świat- ja i moja siostra Ewa. Pamiętam Mamę – zabieganą, zapracowaną, pochyloną nieraz do późnej nocy nad maszyną do szycia, a mimo to pogodną i radosną, znajdującą zawsze czas dla dzieci, żeby się z nami pobawić, czy poczytać książeczki. Lubiła śpiewać. To ona nauczyła mnie pierwszych piosenek. Lubiła tańczyć – te talenty odziedziczyła moja siostra. Nasza Mama była najpiękniejszą i najlepszą z Mam, a jej radosny i szczery uśmiech za każdym razem mnie rozbrajał. Zawsze chętna do pomocy. Nie umiała odmówić, nawet wtedy, gdy była przytłoczona nadmiarem obowiązków i trosk. Były też i trudne chwile, a w oczach łzy, jak wtedy, gdy ubecy przyszli aresztować ojca przed 1 Maja, lub gdy przed pierwszym brakowało na chleb. Nie poddawała się rozpaczy. Zawsze z nadzieją i z modlitwą zaczynała nowy dzień. To Ona nauczyła nas, swoje dzieci pacierza. To Ona nauczyła Nas miłości do Boga i ludzi. To Ona nauczyła nas dzielić się wszystkim z bliźnimi. To Ona nauczyła nas poznawać świat i podziwiać jego piękno jako dzieło najwyższego. To Ona wreszcie kochając teatr, w którym pracowała wiele lat jako bileterka, nauczyła nas wrażliwości w odbiorze sztuk pięknych i wytrwałości w dążeniu do celu oraz dopomogła nam w zdobyciu wyższego wykształcenia i w kontynuowaniu pracy naukowej, badawczej i twórczych działaniach artystycznych. Zawsze rozumiała nas i nasze potrzeby były dla Niej na pierwszym miejscu. Była bardzo religijna i to nie religijnością zewnętrzną, na pokaz, a tym wewnętrznym przekonaniem o wartości prawd wiary. Nieraz mi powtarzała słowa Jezusa: „Nie ten kto mówi „Panie, Panie” wejdzie do królestwa, ale ten kto czyni wole Ojca”. Lubiła pomagać, przez kilka lat mieszkały u niej za grosze biedne studentki. Promieniowała serdeczną miłością do wszystkich ludzi. Będąc już niemal u kresu swojej ziemskiej drogi adoptowała korespondencyjnie dziecko z Afryki i płaciła z niewielkiej renty na jego naukę. Sama mając niewiele zawsze jeszcze znalazła coś, czym mogła się z innymi podzielić. Ostatnie lata życia przysporzyły jej wielu cierpień, oprócz tego widziała coraz gorzej, ledwo mogła się poruszać, a sprawny umysł buntował się przeciw bezczynności. Mówiła wtedy do najbliższych : „Mogę jeszcze modlitwę ofiarować za was”. Codzienny różaniec, codzienna Koronka do Miłosierdzia Bożego i była szczęśliwa gdy ktoś z rodziny lub przyjaciół mógł jej towarzyszyć w modlitwie. Odeszła cicho i spokojnie – zasnęła ufna w Panu. Czeka tam na nas. Najlepsza Mamo, Babciu i Prababciu, kochana Ciociu, droga Przyjaciółko! Postaramy się tak żyć, aby być godnymi Twojej miłości i przyjaźni. Aby być godnymi Ciebie.
ostatnia piosenka od syna:
. Ona jedna dostrzegała, W durnym świecie tym jakiś ład, Własną piersią dokarmiała, Oczy mlekiem zalewała. Wychowała jak umiała, A gdy wyjrzał już człek na świat, Wziął swój los w ręce dwie I nie w głowie mu było, że:
Nie ma jak u mamy, ciepły piec, cichy kąt, Nie ma jak u mamy, kto nie wierzy, robi błąd, Nie ma jak u mamy, cichy kąt, ciepły piec, Nie ma jak u mamy, kto nie wierzy, jego rzecz.
...........................................................
.........................................................................
Ukochany stryjaszek -brat ojca Janusza
Ks. Prałat Kazimierz Aleksander Hamerszmit (12.02.1916 - 05.02.1996r.)
Urodził się 12 lutego 1916 roku we wsi Kołaki Kościelne koło Zambrowa. Ojciec był organistą, a matka tercjarką Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Łączyła ich wzajemna miłość i głęboka pobożność przejawiająca się w codziennym uczestnictwie we Mszy św., we wspólnych domowych modlitwach i życzliwości dla każdego człowieka. Atmosfera głębokiej religijności, silnych i zdrowych zasad moralnych, a także troska o losy Kościoła i ojczyzny, sprzyjały właściwemu kształtowaniu przyszłego kapłana. Wychowywał się razem z trzema braćmi, z których dwóch było rodzonymi, a trzeci przybranym przez jego rodziców (jako sierota przygarnięty do rodziny).Święcenia kapłańskie przyjął niemal w przededniu II wojny światowej, 30 kwietnia 1939 roku, w katedrze łomżyńskiej z rąk biskupa Stanisława Kostki Łukomskiego. Przeszedł gehennę obozów hitlerowskich. Najpierw wywieziony do Działdowa, a następnie do Sachsenhausen i Dachau, gdzie był poddany eksperymentom pseudomedycznym. Był jednym z 919 duchownych polskich, którzy przeżyli obóz koncentracyjny w Dachau, a zginęło ich tam 858. Po uwolnieniu z obozu zachorował na tyfus plamisty, a po wyzdrowieniu zaangażował się w pracę duszpasterską, początkowo jako wikariusz i katecheta w parafii polskiego ośrodka w Norymberdze, a następnie jako kapelan w polskim szpitalu w Coburgu. Po powrocie do ojczyzny przez 19 lat pracował jako wikariusz w parafiach: Grajewo (Trójcy Przenajświętszej), Augustów (Najświętszego Serca Jezusowego), Ostrołęka (Nawiedzenia NMP), Łomża (św. Michała Archanioła) i Suwałki (św. Aleksandra). Od 10 sierpnia 1966 r. był proboszczem, największej wtedy w diecezji, parafii św. Aleksandra w Suwałkach i tę funkcję pełnił przez 20 lat.Tutaj przeprowadził generalny remont kościoła świętych apostołów Piotra i Pawła. Na remont przeznaczył odszkodowanie jakie otrzymał za eksperymenty pseudomedyczne przeprowadzane na nim w obozie Dachau.W latach 1981 - 1989 udostępniał lokale parafii pw. św. Aleksandra do druku i przechowywania wydawnictw i ulotek. Celebrował uroczyste msze 11 listopada, 1 i 3 maja, podczas których wygłaszał kazania i homilie utwierdzające wiernych w postawie obywatelskiej.Jeszcze w XII 1981 dotarł do internowanych w OO w Suwałkach, od tamtej pory pełniąc funkcję ich kapelana. Wspólnie z ks. Zawadzkim organizował pomoc dla internowanych i ich rodzin. Przez cały stan wojenny, a także później, do 1989, księża pozwalali na ukrywanie w pomieszczeniach parafialnych niezależnych wydawnictw i ulotek, sporadycznie również drukowano tam ulotki. W kościele i sali katechetycznej organizowano niezależne wykłady i spotkania kulturalne . W czasie świąt narodowych ks. Hamerszmit celebrował uroczyste msze, podczas których dochodziło do kolportażu niezależnej prasy i ulotek. Z czasem zaczęto odprawiać msze za Ojczyznę.Podczas mszy występowali m.in. aktorzy z warszawskich teatrów (np. Maja Komorowska i Hanna Skarżanka), uczestniczyli w nich wierni z całego województwa, docierały także zorganizowane grupy z innych regionów kraju. W 1984 organizowano wyjazdy z parafii do Warszawy na msze za Ojczyznę celebrowane przez ks. Jerzego Popiełuszkę. Po jego śmierci, przy kościele parafialnym utworzono symboliczny grób ks. Popiełuszki. Otrzymał godność kanonika gremialnego Kapituły Katedralnej Łomżyńskiej i prałata honorowego Jego Świątobliwości Pawła VI. Mimo że był kanonikiem i prałatem, to nigdy o to nie zabiegał, a nawet bronił się przed tytułami. Po wyjściu z obozu koncentracyjnego złożył przyrzeczenie, że nie przyjmie żadnych godności kościelnych. Kiedy otrzymał godność kanonika, prosił biskupów łomżyńskich o zwolnienie z tego zaszczytu, co stało się dopiero w 1985 r. Przeżył w kapłaństwie 57 lat. Całe życie uczył, że jedyną wartością, o którą należy zabiegać na ziemi, jest miłość konkretyzująca się w dobroci okazywanej bliźniemu. Do końca życia oddany był Bogu, ludziom i ojczyźnie. Wierny powołaniu kapłańskiemu, zaangażowany w głoszenie Słowa Bożego. Umiłował konfesjonał. Troszczył się o katechizowanie dzieci i młodzieży, a także o biednych, chorych i ludzi w podeszłym wieku oraz spieszył z pomocą dziełom Kościoła.Po przejściu na emeryturę, od 1 lipca 1986 r., pozostał w parafii św. Aleksandra w Suwałkach aż do śmierci, 5 lutego 1996 r. W jego kazaniach, katechezach i przemówieniach można odkryć wezwanie do świętości, którą całym życiem starał się przybliżać. Podkreślał wartość osoby ludzkiej od poczęcia po naturalną śmierć i kładł akcent na wychowanie, pragnąc wyrobić w człowieku poczucie odpowiedzialności i dojrzałości, zarówno intelektualnej, jak i moralnej. Uważał, że dzięki wierze chrześcijanin może odnaleźć siebie, afirmując świat stworzony przez Boga i ku Niemu ukierunkowany. Był przekonany, że dzięki pomocy Chrystusa każdy może osiągnąć świętość. Przypominał, że doczesność nie może przysłonić najważniejszego celu człowieka, jakim jest szczęście przebywania z Bogiem w niebie, ale konieczny jest właściwy dystans do świata. Chrześcijanin – to człowiek wolny od grzechu, dojrzały duchowo, zintegrowany, zachowujący przykazania, umiejący się modlić i żyjący w wielkiej zażyłości z Bogiem. Ks. Hamerszmit twierdził, że drogę do świętości trzeba odmierzać modlitwą i miłością, czerpiąc siłę z eucharystycznej uczty Zbawiciela, z nabożeństwa do Jego Matki i świętych, z jedności ze świętym Kościołem oraz z posłuszeństwa jego pasterzom. Sam w prostocie codziennego życia starał się wiernie wypełniać Ewangelię.Wszystkie wolne chwile poświęcał modlitwie. Miał bardzo dobry kontakt z dziećmi. W kieszeniach zawsze trzymał dla nich cukierki.
Ełcka kuria prowadzi prace nad procesem beatyfikacyjnym
księdza Kazimierza Hamerszmita
O tym, że powinien być wyniesiony na ołtarze, mówiło się praktycznie od Jego śmierci . Skomplikowany proces beatyfikacyjny dopiero się rozpoczyna-została powołana komisja diecezjalna, która zajmie się gromadzeniem relacji świadków, dotyczących życia i działalności suwalskiego księdza. Takie relacje będą zbierane m.in. od osób, które razem z księdzem Hamerszmitem przebywały w obozie koncentracyjnym. Imię księdza Kazimierza Hamerszmita nosi jedna z ulic okalających suwalski Park im. Konstytucji Trzeciego Maja.W katedrze jest też Izba Pamięci Kapłana.
...........................................................
.......................................................................
W poniedziałek 14 września o godz.18 tej rodzina, przyjaciele spotkali się na mszy świętej w intencji Janusza. Po mszy uczestniczyliśmy w pięknym przekazie poetyckim w wykonaniu przyjaciół aktorów.
"Nie umiera ten, kto trwa w pamięci i sercach naszych"
Janusz Hamerszmit
aktor, reżyser
pochowany na cmentarzu północnym
Kwatera W-XIII-2 rząd 1 Grób 21
.............................................................
.............
...........................................................
.....................................................................
Wigilia 2009 - puste miejsce przy stole....
Przyjdź na świat, By wyrównać rachunki strat, Żeby zająć wśród nas, Puste miejsce przy stole. Jeszcze raz Pozwól cieszyć się dzieckiem w nas, I zapomnieć, że są, Puste miejsca przy stole.
Daj nam wiarę, że to ma sens, Że nie trzeba żałować przyjaciół, Że gdziekolwiek są - dobrze im jest, Bo są z nami, choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być, Że po głosach tych wciąż, Drży powietrze, Że odeszli po to, by żyć, I tym razem będą żyć wiecznie.
A nadzieja znów wstąpi w nas, Nieobecnych pojawią się cienie, I wierzymy kolejny raz, W jeszcze jedno Boże Narodzenie. I choć przygasł świąteczny gwar, Bo zabrakło znów czyjegoś głosu, Przyjdź do nas i z nami trwaj, Wbrew tak zwanej ironii losu. ...........................................................
.......................................................................
Ilu nas w bólu - tylu w nadziei, Ilu nas płacze - tylu się śmieje, Ilu nas więdnie - tylu rozkwita, Ilu się żegna - tylu się wita.
Ilu nas w ciszy - tylu w kolędzie, Ilu nas żyje - tylu nie będzie.
Ilu nas mężnych - tylu się trwoży, Ilu się pyszni - tylu się korzy, Ilu się plami - tylu oczyszcza, Ilu się tworzy - tylu wyniszcza.
Ilu nas w ciszy - tylu w kolędzie, Ilu nas żyje - tylu nie będzie.
Ilu nas jadło - tylu zgłodniało, Ilu nas padło - tylu powstało, Ilu nas śniło - tylu zbudzonych, Ilu się wzbiło - tylu strąconych.
Ilu nas w ciszy - tylu w kolędzie, Ilu nas żyje - tylu nie będzie.
Ilu nas w cnocie - tylu w podłości, Ilu nas w blasku - tylu w ciemności, Ilu w przepychu - tylu w łachmanach I wszyscy przyszli powitać Pana.
Każdy był kiedyś dzieckiem w kołysce, Zmiłuj się nad nami - Jezu Chryste
Ilu nas w ciszy - tylu w kolędzie, Ilu nas żyje - tylu nie będzie. Jacek Kaczmarski
...................................................................
............................................................
"Człowiek nie ginie - przeobraża się w echo, sen, cień.
Człowiek nie umiera, lecz przez bramę zmierchu przechodzi na inną ulice.
Nie opusciłeś nas, tylko stałeś sie swiatłem w pamięci i bedziesz
jak płomień niewidzialny wśród nas.."
Wszystko powstaje, trwa, by przeminąć. Ciało się rodzi, żyje, by zginąć. Myślisz, więc jesteś? Myśl nie jest stała, jest ona krótka, krucha, nietrwała. Wczoraj rzecz pewna, dziś niekoniecznie... Tylko Twa Dusza, żyć będzie wiecznie...
...................................................................
...............................................................
Dziś są Twoje urodziny, czas zegary ciszą mami, lato, jesień, zima, wiosna.. i znów lato jest przed nami. A Ty popatrz nasza łąka znów poziomek się spodziewa, tli się we mnie jasne słońce,Ty mi ciągle pięknie śpiewasz..
|