Jolanta Ilkiewicz z domu Dębowska, mówiono na nią: Jola, Jolka, Joleczka, Jolusia, Joluś, Żabcia.
Po ponad poł roku nierównej walki z chorobą nowotworową zmarła 19. marca o godzinie 7.45 w hospicjum Palium w Poznaniu. Tam, pod dobrą opiekę, trafiła na swoje ostatnie dni.
Urodziła się 29. października 1952 roku w Koninie
W dzieciństwie wraz z rodzicami i bratem często sie przeprowadzali ze względu na pracę taty, Zenona. Ukończyła liceum w Koninie, kontynułowała naukę na archeologii w Poznaniu, potem zresztą w jej ślady poszedł jej nieco młodszy brat - Paweł, z którym dzielili pasję, a także kręgi znajomych z etapu szkoły średniej i studiów. Na Uniwesytecie im. Adama Mickiewicza (UAMie) w Poznaniu, archeologia była wówczas bardzo kameralnym kierunkiem - każdy rok liczył od kilku do kilkunastu osób. Tam odkryła w sobie pasję do odkrywania sekretów bardzo dawnych i tajemniczych dziejów ludzkości: późnej epoki kamienia. Jeździła na wykopaliska już podczas studiów, a później kontynuowała łączenie swej pracy z pasją jako pracownica Muzeum w Koszalinie (była to jej pierwsza i jedyna stała praca, gdzie nawiązała wiele znajomości,wręcz przyjaźni na resztę życia). To w Koszalinie, gdzie zamieszkali doczekali emerytury jej rodzice (Zofia i Zenon), spędziła niemal całą resztę swojego życia (od listopada zeszłego roku zamieszkała w Poznaniu, u córki). Była na bieżąco z doniesieniami z zakresu archeologii i często, nawet gdy miała małe dzieci wyruszała na kilkutygodniowe wykopaliska. Ta pasja trwała przez cale życie, nawet na emeryturze co wrzesień wyprowadzala się do Dąbek, stanowiska archeologicznego datowanego na 6 i 5 tysiąclecie p.n.e., które odkryła i badała z przerwami niemal całe swoje zawodowe życie, nawet będąc już na emeryturze (początek 1977 roku, lata 80, wznowione po 2002r., ostatnie wykopaliska, w których nie mogła uczestniczyć - wrzesień 2018).
Była mądra, inteligentna, konsekwentna, analityczna, uporzadkowana, pragmatyczna, spokojna, dbająca o szczegóły, bardzo uporzadkowana, uwielbiała ład, każda rzecz dla niej miała swoje miejsce. Tak samo ułożona była wewnętrznie, choc nie każdemu dała się poznać, bo z natury była introwertyczna, wręcz skryta. Serdeczna, pogodna, usmiechnięta, życzliwa, opiekuńcza, troskliwa, ale dająca przestrzeń, dbająca o innych, ciepła, nie narzucająca się, akceptująca, tolerancyjna, pełna szacunku dla drugiego czlowieka, nad wyraz cierpliwa, uczynna, wyprana z egoizmu, skromna, nieroszczeniowa, konsekwentna, ambitna życiowo, w repertuarze swoich cech nie posiadała czegoś takiego, żeby wyrządzić komuś krzywdę nawet w odwecie.
Najbardziej lubila czytać, ostatnimi czasy kryminały, zwłaszcza skandynawskie, ale też fabularyzowane książki historyczne autorstwa Cherezińskiej. W rodzinie mówiło się na Jolę "leżaczka-czytaczka". Oprócz tego śledziła prasę, była miłośniczką Szkła Kontaktowego, starała się być na bieżąco z wydarzeniam społeczno-politycznymi. Obecność w życiu obywatelskim traktowała jako przywilej i obowiązek, coś absolutnie naturalnego.
Uwielbiała Pod Budą, piosenki autorswta Osieckiej, Niemena i Grechutę.
Kochała koty, zwłaszcza swoje dwa pupile, czyli Bohuna i Miśkę, pięlęgnowanie roślin,a także małe, codzienne rytuały.
Z mężem Adamem była w związku przez 33 lata, aż do jego nagłej śmierci 7 lat temu. Różnili się bardzo, ale to pozwalało im się uzupełniać. Razem stworzyli wspaniały dom i wychowali Łukasza i Zuzię. Oboje kochali swoje dzieci nad życie. Uwielbiała swoje trzy wnuczki: bliźniaczki Olę i Ulę i ich młodszą sostrzyczkę: Adę. Dziewczynki dały jej dużo szczęścia i radości w ostatnich latach. Oprócz dzieci i wnucząt bardzo ważne w jej życiu rodzinnym osoby to również brat Paweł i bratowa Jola, bratankowie: Michał i Maciek, siostra ojca: ciocia Ela a także bratowa Basia z synem Mateuszem, synowa Edyta i partner córki, Piotr.
|