Ta strona powstała, aby uczcić Jego pamięć. Józef Jaworski urodził się w miejscowości Jungówka na terenie byłej Rosji 1944-08-23 i odszedł 2007-02-19.Będziemy o Nim pamiętać na zawsze... Oto fragment moich wewnętrznych rozważań napisanych przeze mnie i odczytanych w dniu pogrzebu mojego Taty podczas mszy św.
„19 lutego 2007 roku zmarł mój TATA – Józef Jaworski. Powolne „odchodzenie” Taty z „tego ziemskiego” świata dużo mnie nauczyło i dało do myślenia, zastanowienia się nad życiem tym ziemskim, nad wartościami które są ważne w życiu lub mogą być ważne.
Do dzisiaj wspominam o Tacie i jego chorobie, ciężko zapomnieć i pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby, autorytetu -choć myślałam że jestem przygotowana na taki obrót spraw. Życie mojego Taty się zmieniło, ale się nie skończyło. Czas pobytu na ziemi mojego Taty się wypełnił, był to czas próby wierności względem Boga i Jego świętych praw. Ale jeżeli jesteśmy pojednani z Bogiem, to nie powinniśmy się lękać ani własnej śmierci, ani przepowiadanego końca świata. Warto się zastanowić nad wielka prawdą, którą nam objawił sam Jezus przed swym odejściem do Ojca, do Nieba „W domu Ojca mego jest mieszań wiele. Gdyby tak nie było – to bym Wam powiedział. Idę przecież przygotować Wam miejsce.” (J.14,2) Warunkiem jednak, aby osiągnąć te wspaniałości Nieba jest czystość serca. O tym mówi sam Pan Jezus: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” (Mt 5,8) W takiej chwili jak te warto się zastanowić nad słowami Jezusa: „Beze mnie nic nie możecie uczynić.” (J 15,5) , ale zarazem Jezus daje nadzieję, pociesza i zaprasza: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja Was pokrzepię ...” (Mt 11,28-30) Tata był gotów dać świadectwo wiary i swojej miłości do Boga, poprzez cierpliwe znoszenie fizycznego cierpienia i bólu w walce z nieuleczalną chorobą. W trudnych godzinach życia modlił się wraz z rodziną jak Jezus; „Abba Ojcze ..... nie to co ja chce, ale to co Ty – niech się stanie.” Przez wiarę odkrywamy głęboki sens cierpliwego znoszenia cierpień, szczególnie wtedy, gdy cierpimy w zjednoczeniu z Jezusem, tylko wtedy znoszone cierpienia prowadzą nas do duchowego wywyższenia. Cierpienie jest i pozostanie tajemnicą, do której należy zbliżać się z pokorą i miłością. „Cierpienie ludzkie budzi współczucie, budzi także szacunek – na swój sposób onieśmiela. Zawiera się w nim bowiem wielkość swoistej tajemnicy. Jego choroba była dla niego zaskoczeniem, ale nie poddał się walczył z cierpieniem, bólem, znosił go cierpliwie w zjednoczeniu z Jezusem. Myślę, że Tata był przygotowany na swoje własne wypełnienie czasu, czyli na swoją własną godzinę śmierci - pojednany z Panem Bogiem w sakramentach świętych, umocniony sakramentem chorych oraz zjednoczony z Jezusem w Komunii Świętej – oczekiwał na spotkanie z Panem, który przyjmie go do Domu Ojca. Takie przygotowanie zawdzięcza w pierwszej kolejności samemu Bogu, zespołowi hospicyjnemu opieki paliatywnej, kapelanowi Hospicium i rodzinie. Hospicjum przekazuje człowieka Bogu, w Hospicjum przewartościowuje się życie, nie zabiega się wtedy o coś, tylko o kogoś. Pełen pokoju i ufności - w ostatnich dniach swojego ziemskiego życia, gdy siły mu na to pozwalały modlił się wspólnie z rodziną, zapewniał o modlitwie i ze łzami w oczach mówił a może pytał: „ciekawe czy ktoś za mnie się pomodli ...? ...” Proszę o modlitwę ... Każdy z nas słyszał słowa modlitwy „ Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie” I w tym miejscu warto na chwile się zatrzymać i rozważyć zalety choroby nowotworowej z którą zmagał się mój Tata - wówczas mamy czas aby się pogodzić, pożegnać, potrzymać za rękę osoby bliskie - jest to dar od BOGA, że można się przygotować na własną śmierć. Nie należy bać się śmierci – nie bójmy się o niej głośno mówić! Umieranie jest czasem osobistego spełnienia, jest to czas rachunku sumienia i żalu w poczuciu winy i grzechu dla umierającego, ale także dla tych, którzy go otaczają. Gdy odchodziłeś nie byłeś sam - dobrze jest mieć przy sobie osoby bliskie i kochane, dobrze jest mieć gotowe do pomocy ręce pielęgniarki, kapłana i otwarte współczujące serce. Tu nie odkłada się niczego na potem. Samo odchodzenie jest czymś niepowtarzalnym. Towarzyszenie modlitewne w chwili odchodzenia jest rzeczą bardzo ważną, koronka do Miłosierdzia Bożego uspokaja, koii i daje ufność. W cierpiącym Chrystusie każdy cierpiący, za Łaską Bożą odnajduje sens cierpienia, chorzy cierpiący, a zwłaszcza Ci nieuleczalnie chorzy stoją w pierwszym szeregu na drodze do Chrystusa.Dzięki cierpieniu ludzie wierzący w Chrystusa odnajdują sens i patrzą z innej perspektywy, dziękując Bogu za krzyż ... „Przytul się do krzyża ..” - Bóg nie daje choroby słabeuszom, tylko silnym. „ Choroba nowotworowa” jest niczym w porównaniu do tego, jak człowiek może zniszczyć i skrzywdzić drugiego człowieka .... Nasz Tata Józef był człowiekiem zasługującym na szacunek i uznanie. Możemy się zastanawiać, co pozostawił po swym własnym życiu na ziemi, nie tylko w sensie materialnym, ale przede wszystkim, jaką pozostawił spuściznę duchową dla innych- dla żony, dzieci, wnuków, rodziny, dla wszystkich z którymi w tym życiu ziemskim dane mu było się spotkać. Zapewnił swoim bliskim wychowanie w wierze, miłości do Boga, wierze w Życie Wieczne. Często mówił o wartościach chrześcijańskich – był im wierny. Jak każdy z nas miał swoje zalety i wady, ale wszyscy tu obecni (na mszy św. pogrzebowej) dużo mu zawdzięczamy jako ojcu, teściowi, mężowi, koledze, sąsiadowi – po prostu jako człowiekowi. Był człowiekiem wymagającym, odpowiedzialnym, a zarazem służącym radą i pomocą innym, dzięki Bożej pomocy był człowiekiem wartościowym, dla niektórych z nas autorytetem. Ciężko pracował, aby dać rodzinie i bliskim to, co jest potrzebne do życia tu na ziemi. Dobrze wypełnił swoje zadanie, dobrze zarządzał tym co Bóg postawił na Jego drodze. Niektórzy z nas odczują jego brak. I w tym momencie warto się zastanowić może nad naszym życiem.
„Jeśli Bóg jest dla człowieka najważniejszy, to wszystko jest na właściwym miejscu.”
Bo przecież nikt z nas nie wie, czy za chwilę nie zniknie z tego świata. A życie jest piękne. Trzeba więc rozglądać się dookoła, wsłuchać w to, co próbuje nam powiedzieć Bóg i więcej się modlić.
Dzisiaj potrzeba modlitwy, a Jezus przygarnie naszych bliskich z miłością i zaznają oni ukojenia po ziemskich bólach i przeżywanych cierpieniach.
Nasza wiara polega na tym, aby wierzyć, że w wieczności Bóg przygotował nam życie w szczęśliwości Nieba na wieki, czego żaden człowiek na ziemi nie jest w stanie sobie wyobrazić, a o czym pisze święty Paweł tak: „... ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąc, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.”(1Kor 2,9)
W obecności rodziny spokojny, czuł, że jest blisko, trzymał w swej delikatnej dłoni rękę swoich dzieci, żony, siostry..... – tak jak kiedyś gdy były małe i bezradne.
A dzisiaj ? Odchodzisz z mojego życia, żegnasz się ze mną ale jakże jestem szczęśliwa, że stoję obok Ciebie i mogę Ci towarzyszyć w tej ostatniej wspólnej podróży.
Odchodziłeś powoli, tak jakbyś wszystko zaplanował. Twoje oczy wciąż patrzyły… gdzieś w nieznaną dal. Twój wzrok był wielką tajemnicą, a Twój oddech był coraz słabszy, serce nie biło jak dawniej. Już teraz wiedziałam, że tracę światło w ciemności i najlepszego przyjaciela. Nic nie mogłam zrobić ..... ! Otarłam Ci z twarzy łzę, która spływała po policzku… Zostawiłeś mi dowody na szczęśliwe chwile – chwile, które przebrzmiały a pozostaną.
Przekonałeś mnie, że warto kochać, warto żyć i warto umierać.
Pamięć odkłada w nas nie tylko słowa, pozostawia też klimaty rozmów, tych mimochodem, niedokończonych, urwanych pośpiechem...
Dzięki Tobie nie boje się śmierci, potrafię o niej głośno mówić. Umieranie jest czasem osobistego spełnienia, jest to czas rachunku sumienia i żalu w poczuciu winy i grzechu dla umierającego, ale także dla tych, którzy go otaczają. Gdy odchodziłeś nie byłeś sam - dobrze jest mieć przy sobie osoby bliskie i kochane, dobrze jest mieć gotowe do pomocy ręce pielęgniarki, kapłana i otwarte współczujące serce. Tu nie odkłada się niczego na potem.
Wszędzie gdzie żyje człowiek, niezależnie od jego fizycznej i psychicznej kondycji, powinno się znaleźć miejsce na godność, szacunek i uwagę. To dziwnie zabrzmi, ale czuwanie przy łóżku chorego dało mi więcej niż wszystkie lekcje, książki i filmy.
To nie tylko ja dawałam – czas, życzliwość, serdeczność, pomoc, otuchę. Ja także brałam garściami. Przy chorym uczyłam się rozumieć sens życia, uczyłam się pokory, wyzbyłam się zbędnego pośpiechu, uczyłam się wyrozumiałości, cierpliwości, wyciszenia i wielu innych postaw w życiu, o których zapominamy w codziennym pośpiechu, zabieganiu.
Te doświadczenia jak i własna walka z chorobą spowodowały, że czuję się o wiele bogatsza wewnętrznie, niż byłam przedtem. Często jesteśmy bezradni, naszą pomocą może być tylko, a może aż potrzymanie kogoś za rękę, obecność na sali, modlitwa przy chorym, słowo pociechy, rozmowa.
Nie zahamujemy postępującej choroby, nie powstrzymamy kogoś od śmierci, ale możemy towarzyszyć drugiemu człowiekowi, gdy przeżywa kryzys. Dla mojego taty, jak widziałam, wystarczyła sama nasza obecność i rozmowa. Tak niewiele. Na koniec, wracając myślami do hospicjum, gdzie tata spędził ostatnie dni życia - nasuwa mi się stwierdzenie, że „Hospicjum to Ewangelia Życia”, w której dotykając ludzkiego cierpienia spotykamy się ze śmiercią, która nie kończy życia ale otwiera jego nowy etap. Musimy pamiętać, że każdy z nas musi odejść. Człowiek jest zniszczalny w swoim ciele, ale jest niezniszczalny w swojej duszy...
ŚWIATEŁKO PAMIĘCI WRAZ Z MODLITWĄ DLA CIEBIE TATO NIECH ZAWSZE SIĘ PALI.
Jola
19 lutego 2017 roku
10 rocznica śmierci mojego Taty Józefa....proszę wszystkich, którzy Go znali i pamiętają i zachowali w życzliwej pamięci - o wspomnienie, chwilę zadumy i refleksji..."Kto wierzy we Mnie, nie umrze na wieki!"
Strona KuPamięci wykorzystuje pliki cookie ("ciasteczka") w celu
zapewnienia dostępu do treści (więcej informacji).
Zmiana ustawień dotyczących przechowywania ciasteczek możliwa jest
bezpośrednio z poziomu Twojej przeglądarki.