O niej
Sandra byla szczęśliwym żywiołowym dzieckiem z
dziewczynki stała się apatyczna, ,senna, nie bawiła się już tak, jak kiedyś.
Później pojawiły się wymioty i budzenie się w nocy z płaczem. Lekarz pediatra,po zbadaniu stwierdził grypę żołądkową. Po dwóch tygodniach bez zmian, pediatra wystawił skierowanie do szpitala w Chrzanowie. Tam zrobili podstawowe badania, wszystkie wyniki były w normie. Mimo tego, Sandrusia z dnia na dzień,coraz gorzej wyglądała, nie utrzymywała moczu, gorączkowała. Wtedy postanowiłam wypisać ją ze szpitala na własne żądanie,czułam,że coś niedobrego z nią się dzieje.Pojechaliśmy na prywatną wizytę do Krakowa. Po wysłuchaniu, jakie Sandrusia ma objawy pani doktor bardzo się zaniepokoiła. Następnego dnia przyjęła nas na oddział w Krakowie na ul.Strzeleckiej. Rano Sandrusia czuła się dobrze ,wieczorem jej stan się pogorszył,traciła przytomność,źrenice miała bardzo powiększone. Karetka przewiozła ją do szpitala w Prokocimiu. Badania tomografem wykazały dużego guza (70x65x80mm).Sandrusia trafiła na oddział intensywnej terapii.Lekarz poinformował mnie,że stan córki jest krytyczny,operacja jest pilna.Był to 11 listopad 2009r.Przez dwa dni lekarze wzmacniali organizm Sandrusi kroplówkami,żeby przeżyła operacje,która odbyła się 13 listopada. Po operacji Sandrusia była 10 dni w śpiączce farmakologicznej. Po wybudzeniu okazało się, że ma sparaliżowaną lewą stronę ciała. Mimo tego, lekarz powiedział, że "to cud, że Sandrusia żyje, bo już była jedną nogą na tamtym świecie”. Guz nie został całkowicie usunięty. Badanie histopatologiczne wykazało, że to nowotwór złośliwy – medulloblastoma 4 stopień.
Sandrusia rozpoczęła rehabilitację, konieczna była chemioterapia i radioterapia. Paraliż powoli ustępował, ale Sandrusia kulała na nóżkę,i miała opadającą stopę i szpotawienie końskie. Lewa strona ciała była słabsza od prawej.
W czerwcu 2010r Sandrusia przeszła radioterapię - 33 naświetlania głowy i kręgosłupa. Następnie 7 bloków chemioterapii i chemię uzupełniającą. Guz zmniejszał się bardzo powoli, pozostałość to 14x10x10mm.
byliśmy u różnych specjalistów i wszyscy twierdzili,że są małe szanse na to, że córka wyzdrowieje, ale my wierzyliśmy,że nam się uda pokonać chorobę.
W kwietniu 2011r postanowiliśmy Sandrusi przypadek skonsultować w klinice w Paryżu. Lekarz, z którym się konsultowaliśmy, zauważył niejasności w wynikach badań histopatologicznych. Postanowił powtórzyć badania. Wynik był dla nas szokiem - u Sandrusi zdiagnozowano innego guza AT/RT 4 stopień zloliwoci(najwyższy). Ten nowotwór występuje tylko u 1,5 % chorych dzieci. Lekarze nie mają doświadczenia w leczeniu tego rodzaju nowotworu,ze względu na jego rzadkie występowanie. Co gorsza, ostatni rezonans Sandrusi wykazał, że guz zaczyna rosnąć (to znaczy, że chemia już nie działa). Zostaliśmy poinformowani, że operacja w Polsce nie jest możliwa, polscy neurochirurdzy twierdzą, że operacja „może przynieść więcej złego niż dobrego”.Postanowilimy zabrać Sandrusie na drugą konsultacje do kliniki w Paryżu,lekarze chcieli sprawdzić w jakiej formie jest Sandrusia,po tak ciężkim leczeniu w Polsce. Lekarz J.Girll po obejrzeniu dokumentacji i zbadaniu córki stwierdził, że są w stanie nam pomóc !!!Ponieważ Sandrusia była w dobrej formie i guz nie był duży,ale podkreślił,że guz jest bardzo złośliwy i nie obieca,że córka wyzdrowieje,bo wystarczy,że zostanie mikroskopijna komurka nowotworowa i guz odronie z podwojoną siłą,mimo to postanowiliśmy walczyć o córkę.Operacja odbyła
Dnia 31 maja choroba zaatakowała znowu było coraz gorzej zamiast jednego guza były trzy gozy które z nią na dzień ją zabijały sandrusia umierała w domu w śrud nas .
Sandra przegrała walkę o życie po 31 miesiącach walkę która była bardzo ciężka
Dnia 31 maja choroba zaatakowała znowu było coraz gorzej zamiast jednego guza były trzy gozy które z nią na dzień ją zabijały sandrusia umierała w domu w śrud nas .
Sandra przegrała walkę o życie po 31 miesiącach walkę która była bardzo ciężka
stronę odwiedziło: 9588 osób