Krzysztof zginął tragicznie 25 stycznia 2017 roku na autostradzie w okolicach Poznania. Musimy się z Nim pożegnać, ale nie jest to łatwe, bo chyba nikt z jego bliskich i przyjaciół nie może uwierzyć, że już go nie zobaczy, w tym życiu. Był kochającym synem, czułym, opiekuńczym ojcem, moim najdroższym, ukochanym przyjacielem i bardzo dobrym człowiekiem i może dlatego tak wcześnie nas opuścił, bo ci najlepsi wcześnie odchodzą, pozostawiając po sobie pustkę nie do wypełnienia. Już jako dziecko wyróżniał się oryginalnością myślenia i prawością charakteru. Zawsze bronił słabszych, nie uznawał zgniłych kompromisów, bronił swoich poglądów odważnie, bez względu na konsekwencje. Często ponosił koszty tej bezkompromisowości, musiał kilka razy zmieniać szkołę, bo jego odwaga w szkole lat 70-tych nie była mile widziana. Jego oryginalne i wnikliwe postrzeganie otaczającego świata zostało mimo to docenione na maturze. Wygrał konkurs na najlepszą pracę z języka polskiego, w swoim roczniku, i praca ta została wydrukowana w gazecie warszawskiej. Zawsze kochał przyrodę i miał również duże zdolności techniczne i manualne. Rozwijał je w modelarstwie już od wczesnego dzieciństwa. W klasie modeli samolotowych swobodnie latających miał znaczące osiągnięcia, był mistrzem Polski, z powodzeniem startował w wielu zagranicznych zawodach. Zamiłowanie do tych małych samolocików, budowanych ręcznie przez wiele długich tygodni i miesięcy, które potem wypuszczone latały swobodnie jak ptaki, a często porwane wiatrem nie dawały się już odszukać, odzwierciedlało romantyczną stronę jego duszy. Bo był wielkim romantykiem, mimo tego iż sprawiał wrażenie silnego człowieka. Chcąc połączyć pasję do poznawania zjawisk przyrody z wiedzą techniczną wybrał kierunek studiów w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, mechanizację rolnictwa. Na studiach zainteresował się nowoczesnymi szklarniowymi metodami uprawy roślin i tej dziedzinie wiedzy pozostał wierny do końca. Na studiach wyróżniał się odpowiedzialnością i zaangażowaniem. Był starostą grupy, potem przez dwa lata starostą roku. Jego grupa należała do najlepszych, bo dobrze dbał o interesy swoich kolegów i pozytywnie motywował ich do nauki. W jego grupie było najmniej osób, którym nie udało się uzyskać tytułu magisterskiego. Nigdy nie był ciężarem dla swoich rodziców. Już jako student ciężko pracował, między innymi przy zbiorach owoców i połowach ryb w Norwegii i miał zawsze własne pieniądze. Po studiach został zatrudniony w macierzystej uczelni jako pracownik naukowy, rozpoczął przewód doktorski, ale pracy nie dokończył, bo w związku z przemianami ustrojowymi na początku lat dziewięćdziesiątych w kraju, otworzyły się przed nim nowe możliwości i Krzysztof zajął się biznesem. W swojej działalności zawodowej odnosił znaczące sukcesy. Związał się z duńską firmą, o światowej renomie i został jej partnerem w Polsce. W działalności gospodarczej był do bólu uczciwy. Zawsze dbał przede wszystkim o interes klienta, a nie o własny. Obdarzał pełnym zaufaniem swoich współpracowników, co nie zawsze dobrze się dla niego kończyło, ale swojej postawy nie zmienił. Swoimi nowatorskimi pomysłami dzielił się z partnerami i cieszył się że znajdują szersze zastosowanie, ale nigdy nie dbał o szczególne gratyfikacje i dowody uznania. Mimo to osiągnął sukces zawodowy i finansowy. Syna Olka rozpieszczał, był on dla niego oczkiem w głowie. Dla syna nauczył się gotować, by dziecko jadło zdrowe i pożywne obiady i choć, jak twierdził, kuchnia nie była jego hobby, był świetnym kucharzem. Ciągle wymyślał nowe, ciekawe potrawy, kopiował dania próbowane w restauracjach, zwykle jego były lepsze niż te oryginalne. Ostatnio uczył się piec ciasta i jego pierniki, serniki i szarlotka były pyszne. Nigdy do niczego Olka nie zmuszał, dawał mu pełną swobodę. Chciał by Olek prowadził aktywne, bogate, towarzyskie życie, by był szczęśliwy. Dla swojej mamy był czułym i kochającym synem. Jak tylko mógł, kilka razy w tygodniu odwiedzał ją i przynosił własnoręcznie przyrządzane smakołyki, a jak nie mógł przyjechać to dzwonił, by nie czuła się samotna. Cieszył się, że jest aktywna, że ma przyjaciół z którymi się spotyka i martwił się o jej zdrowie. W rodzinie najbardziej ufał Małgosi. Była dla niego jak starsza, bardziej doświadczona i oddana siostra. Nie miał przed nią tajemnic i zawsze mógł liczyć na jej pomoc i obecność w jego życiu, tak jak ona mogła zawsze liczyć na jego wsparcie. Lubił spędzać czas na łonie przyrody. Kochał wędkowanie, spacery po lesie, pływanie w rzekach, jeziorach, morzu i zbieranie grzybów. Ostatni raz zabrał mnie na grzyby 20 listopada zeszłego roku i choć to wydaje się nieprawdopodobne, grzybobranie to okazało się owocne. W czasie wędrówek zawsze potrafił dostrzec piękno otaczającego świata i ten dziki świat był dla niego łaskawy. Spotykał różne dzikie zwierzęta i pokazywał mi je: łosie, daniele, bobry, sarny, dziki, zające, gągoły, gile, kowaliki, bociana czarnego, bielika, błotniaka stawowego, nie licząc innych bardziej popularnych gatunków ptaków, pszczołę w grudniu, a nawet parę łabędzi zaprzyjaźnioną z dużym gąsiorem i razem z nim lecącą. W czasie ostatnich wakacji na Korfu, podczas nurkowania, codziennie spotykaliśmy nowe gatunki zwierząt: bajecznie kolorowe ryby, skorupiaki tj. kraby, rozgwiazdy, małże, raz olbrzymia ostryga „ugryzła” go w tyłek. Widzieliśmy nawet delfiny baraszkujące w wodach zatoki, pod oknami pensjonatu, w którym mieszkaliśmy. Krzyś codziennie, dzielnie i z powodzeniem walczył z drużynami olbrzymich szerszeni, które przylatywały w czasie śniadania na nasz taras, licząc na poczęstunek. Te ostatnie Wakacje w Grecji, to był pierwszy raz, kiedy udało mi się namówić Krzysia na pełne dwa tygodnie urlopu, bo zwykle pozwalał sobie tylko na tygodniowy wypoczynek, ze względu na opiekę nad Olkiem i obowiązki służbowe. Nie rozumiem tylko dlaczego te jego pierwsze dłuższe wakacje musiały stać się ostatnimi. Lubił zwiedzać nowe miejsca, choć zawsze denerwował się przed podróżą, jakby przeczuwał, że w drodze spotka go zły los i zły człowiek. Był głodny życia, ciągle żądny nowych doświadczeń i wrażeń, mówił, że trzeba wykorzystać każdą chwilę i czerpać z życia ile się da, jakby wiedział że nie będzie miał tyle czasu co inni. W ostatnich latach odnalazł spokój i szczęście, szkoda tylko że to szczęście zostało tak gwałtownie przerwane. Krzyś jeszcze nie wie że nie żyje, a my w to nie wierzymy. Nikt nam Ciebie nie zastąpi najdroższy przyjacielu. Do zobaczenia. Zawsze będę Cię kochała. Twoja B.