Profesor informatyki Uniwersytetu Warszawskiego, wizjoner edukacji informatycznej w szkole i wpółtwórca informatycznego ruchu olimpijskiego. Wspaniały nauczyciel i organizator. Był postacią, która na zawsze zapisze się w kartach polskiej informatyki.
Jako człowiek - pogodny, kochający świat, o wielu talentach i zainteresowaniach, wrażliwy, zawsze wierny ideałom. Kochający mąż, ojciec, teść i dziadek.
Msza święta żałobna w intencji zmarłego odprawiona zostanie dnia 11 maja 2020 roku o godzinie 14.15 w Domu przedpogrzebowym Cmentarza Wojskowego na Powązkach, po czym ś. p. Zmarły zostanie odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku na miejscowym cmentarzu. ------------ Nagranie z uroczystośći żałobnej jest dostępne pod adresem tiny.cc/staszek
Kochani, Uczestnicząc zdalnie łączymy się z Wami w smutku, w tym trudnym momencie. Przesyłamy Wam najszczersze kondolencje. Pozdrawiamy z Krakowa. Anna, Adam i Alicja Szumny oraz Jacek i Zofia Kiczek.
Nela i Ryszard Berzyńscy 2020-05-04
Kochani Pelu, Marzenko, Marcinie i Grzesiu, trudno znaleźć słowo, w którym można wyrazić ból z powodu odejścia Drogiej Osoby do Wieczności. Pociesza nas myśl, że Stasio jest już w miejscu, gdzie nie cierpi, ale czeka na spotkanie z osobami, które spotkał w swoim ziemskim życiu.
Jacek Kiczek
kuzyn 2020-05-01
Droga Pelu, Marcinie i Grzegorzu z Rodzinami. Przyjmijcie wyrazy naszego żalu i smutku po stracie Staszka. Jesteśmy z Wami w tym trudnym czasie modlitwą i myślami. Jacek i Zosia Kiczek chrześnica Ania z Rodziną oraz Wanda z Rodziną
Zbyszek Korona
Kolega syna Marcina 2020-04-29
Przesylam wyrazy szczerego zalu i wspolczucia dla Marcina i rodziny Prof. Waligorskiego.
Darek Gilczynski
Kolega Marcina - syna Pana Stanislawa 2020-04-28
Pani Pelagio, Marcinie...lacze sie calym sercem z Wami w tym smutnym czasie. Prosze przyjmijcie najszczersze wyrazy wspolczucia. Pan Stanislaw bedzie zawsze kojarzyl mi sie z moim dziecinstwem i mile spedzonym czasem w towarzystwie Waszej rodziny.
Brat Dopadł i pokonał Cię wirus, korono wirus, szalejący u nas i na całym Świecie. Zostały pamięć ulotna i fragmentaryczna, zdjęcia stosunkowo nieliczne oraz rozmowy wcześniej z Mamą a ostatnio z Bratową. Mam też Twoje książki, każda z miłą dedykacją i listy prywatne. To baza wiedzy o Tobie. Biologia (przyroda) spłatały nam miłego psikusa: urodziłem się w tym samym dniu i miesiącu tylko czternaście lat później. W moim dzieciństwie byłeś nie tylko Bratem ale trochę Ojcem, który odszedł gdy miałem dziewięć lat.
Patrzę na Twoje zdjęcia z ostatnich lat i widzę na twarzy charakterystyczny dla Ciebie uśmiech. Emanujący ciepło może trochę szelmowski i te śmiejące się oczy. Wielka przyjemność patrzyć na takie oblicze. Taki miałeś charakter. Patrzę na zdjęcie z 1946 roku, zrobione po powrocie z Ałtajskiego Kraju (ZSRR, Rosja). Masz 12 lat. Twarz nad wyraz poważna, skupiona. A oczy? Chyba smutne. Nic dziwnego. Mając 5 lat zostałeś z rodzicami skazany na zsyłkę. Nie był to łagier ale warunki bytowe i klimatyczne bardzo ciężkie. Rodzice pracowali w fabryce machorki a Ty nudziłeś się bo o żadnej szkole nie mogło być mowy. Miałeś dostęp do podręcznika WKP(b), do gazety Prawda i ludzi. Uczyłeś się rosyjskiego. Mama opowiadała, że byłeś bardzo zdolny, chłonny wiedzy i nauczyłeś się tego języka mimo szalenie trudnych warunków. Zdjęcie maturalne z czerwca 1951 roku. Już w okularach, które dodają powagi i chyba wieku. Masz 17 lat. Oczy jeszcze smutne. Dopiero na późniejszych zdjęciach pojawiają się śmiejące oczy i uśmiech na twarzy. Nie miałeś dzieciństwa, widziałeś dużo zła, niedojadałeś, odzienie miałeś jakie udało się zdobyć.
Mimo tych ciężkich doświadczeń, w dorosłym życiu (a pamiętam to już z autopsji) byłeś wyjątkowo pogodnym Człowiekiem. Życzliwym i uczynnym. Pozbawionym zawiści i chęci zemsty. Dzieliłeś się wiedzą, nie tylko fachową. Wszystko potrafiłeś wyłożyć jasno, klarownie i z uzasadnieniem. Nie pamiętam z mego dzieciństwa abyś kiedykolwiek wydzierał się lub krzyczał. Czasem coś Cię denerwowało. Złościłeś się gdy z mleka, które Mama dawała wybierałem paluchami kożuchy. Ty je lubiłeś ja nie. Szybko jednak zaakceptowałeś to zachowanie. W końcu było nieszkodliwe. Nie pamiętam słyszanych z Twych ust przekleństw (chyba w dowcipach lub anegdotach gdzie były nieodzowne). Nie piłeś, nie paliłeś. Byłeś zapracowany i pochłonięty pasją rozwijania i rozpowszechniania technologii informatycznych. Praca sprawiała Ci przyjemność. Zawsze potrafiłeś znaleźć czas dla młodszego brata. Spacery, rozmowy i opowiadania. To w dzieciństwie. Lubiłem bardzo słuchać radia. Na którymś ze spacerów opowiedziałeś jak to za niedługi czas radyjka będą mieścić się w kieszeni spodni i tylko wzdłuż nogawki będzie zwisać drucik – antena. Była druga połowa lat pięćdziesiątych XX w..
Inne miłe wspomnienie, z kilku lat później. Przenosiłeś do domu w specjalnym pudle nieduże, prostokątne, na jednym wierzchołku ścięte kartoniki. Większość miała wycięte malutkie prostokąciki. Na jednej stronie kartonika nadruk dużymi literami Fortran. Kartonik był nośnikiem informacji dla maszyny matematycznej (obliczeniowej). Brat siadał sobie pod ścianą na podłodze i oglądał kartonik po kartoniku. Czytał je. Wadliwe odkładał i mogłem się nimi bawić. Kartonik był sztywny i bardzo dobrej jakości. Świetnie nadawał się do budowania domków jak kart. Czasami rywalizowaliśmy kto zbuduje wyższy. Szczęście dopisywało naprzemiennie. Do dziś mam kilka takich kartoników. Doskonała zakładka do książki z możliwością robienia notatek.
Nauczyłeś mnie gry w okręty. Bardzo pożyteczna gra strategiczna dla dwóch osób. Potrzebna tylko kartka w kratkę i coś do pisania. Grywaliśmy wielokrotnie. W niej miałem szansę wygrać bo w szachach nigdy a w warcabach sporadycznie. Grywałem w nią ze swoimi dziećmi a potem z wnuczkami.
Jest styczeń 1968 r. XX w., zaraz sesja egzaminacyjna I semestru na I roku moich studiów na Politechnice Wrocławskiej. Dostaję od Braciszka 16 stron maszynopisu z „wykładem” jak przygotować się do egzaminów. Technologia uczenia się, zapamiętywania, zachowania przy egzaminie. Ten cenny wówczas dla mnie list (całość jest pisana bardzo osobiści i czuć, że od serca) mam do dzisiaj w nienagannym stanie. Kolega z Gdańska znał Brata tylko z moich opowiadań napisał mi, między innymi, odpowiadając na zawiadomienie o śmierci, cytuję: „Możesz nie pamiętać, ale wiele lat temu (ok. 1980) umówiłeś mnie ze Staszkiem na rozmowę telefoniczną dotyczącą komputeryzacji projektowania. Byłem i jestem w tej dziedzinie raczej zielony, ale spotkałem się z dużą życzliwością i wyrozumiałością. Cierpliwie odpowiadał na moje pytania i wątpliwości. Byłem i jestem Mu za to wdzięczny”. Pod koniec lat 80 ubiegłego wieku przyjeżdżał wielokrotnie, służbowo do Wrocławia do Elwro. Na Politechnice Poznańskiej opracowano komputer osobisty i zbudowano prototyp, który mógł stać się powszechnym, szkolnym komputerem. Czynił starania aby w Elwro uruchomiono jego produkcję. Nie udało się. Nocował u nas. I to był czas na prowadzenie, po jego i mojej pracy, rozmów i dyskusji na przeróżne tematy do późnych godzin nocnych. Ciekawych i polemicznych. W tym o polityce bo wiele się działo. Rozmowy i dyskusje bardzo spokojne co ułatwiała zbieżność poglądów. Nie zapomnę sformułowania „a, to ciekawe co mówisz”. To wstęp do polemiki lub krytyki a jakże miły.
Niezapomniane, intensywnie przeżywane czasy.
Odszedł Człowiek Wyjątkowy. Zawsze umiał zachować się przyzwoicie. Niedługo spotkamy się po drugiej stronie. Mam już z górki. Żegnaj Wspaniały Braciszku. Pozostaniesz w moich (naszych) wspomnieniach na zawsze.
Andrzej Waligórski Wrocław, 8 maja 2020 r.
Andrzej Waligórski
Wspomnienie o Tacie
Wszyscy, którzy znali go blisko nazywali go Staszek. Oprócz nas. Dla mnie i mojego brata był to zawsze Tata. Nie Tatuś, Tato, Ojciec – tylko Tata.
Nawet będąc dzieckiem nie sposób było nie zauważyć pasji jaką Tata żywił do dziwnego i nowego świata komputerów. Nasz dom był... inny. Na półkach i w różnych kątach piętrzyły się stosy książek o dziwnych, tajemniczych tytułach – ALGOL, FORTRAN, SIMULA.... Przy biurku zawsze wielki plik wydruków z komputerowej drukarki, na grubym, perforowanym papierze, na ktorego „drugiej stronie” my maluchy mogliśmy rysować ile dusza zapragnie. Prawdziwym świętem było gdy Tata przynosił z pracy rolki zużytych taśm dziurkowanych – różowych, błękitnych i białych przy pomocy których mogliśmy robić sobie pojedynki na serpentyny...
Pamiętam też magnetofon, jedyne zagraniczne cudeńko w domu na którym Tata nagrywał... swoje własne wykłady, nieustannie nad nimi pracując, ulepszając. Pamiętam jak czasami zabierał nas do pracy, na dziewiąte piętro Pałacu Kultury, gdzie wolno nam było do woli bazgrać kredą po tablicy, skąd rozciągał się królewski widok na całe miasto i gdzie na czwartym piętrze była wystawa dinozaurów. A w osobnym pomieszczeniu, do którego można było wejść trzymając Tatę za rękę i w którym bił chłód od rzeczy wówczas niesłychanej – klimatyzacji, stał obiekt Jego pracy. Komputer, zajmujący niemal cały pokój, w skupieniu obsługiwany przez naukowców w białych fartuchach.
Tata uwielbiał wszystko, co miało związek z logicznym myśleniem i podsuwał nam chętnie tego typu zabawy. W naszym domu pasjami składało się Origami. Graliśmy w karty, gry planszowe, a gdy znudziły się szachy zaadoptowaliśmy grę arcytrudną acz lubianą przez matematyków – japońskie Go. Zrobiliśmy własną wersję gry w Monopoly. Uczyliśmy się z Tatą jak zrobić rysunek perspektywiczny albo jak odczytywać pismo runiczne.
Dla Taty umiejętności nabywało się przez logiczne ogarnięcie tematu i własną naukę. Jak jeżdżenie na nartach. Żeglowanie. Albo czytanie książek po francusku. I to działało, za każdym razem robiąc na nas dzieciakach wrażenie.
W oczach dziecka Tata mógł mieć też wady. Pamiętam móje rozczarowanie kiedy w drugiej-trzeciej klasie szkoły podstawowej zorientowałem się, że mój Tata nie potrafi grać w piłkę nożną. Dopiero po latach zrozumiałem że na wojennej zsyłce w Ałtajskim Kraju, w głębi rosyjskiej Azji gdzie u boku swoich rodziców spędził większą część dzieciństwa priorytety musiały być zgoła inne – dyktowane głodem, biedą, zimnem, brakiem szkoły. W jaki sposób po tych przeżyciach wyrósł na pogodnego, zadowolonego z drobnych radości w życiu optymistę jakiego znaliśmy - tego nie wiem. Ale wiem, jak bardzo starał się zapewnić nam radosne dzieciństwo którego Jemu zabrakło.
Pamiętam też Taty pasję do morza, do Tatr. I do wspomnień lotników polskich, których w naszym pełnym książek domu było wiele. Nazwiska takie jak Bohdan Arct, Tadeusz Rolski, Witold Urbanowicz, Stanisław Skalski czy Janusz Meissner - ich pamiętniki nam młodym chłopcom czytało się chętniej niż Sienkiewicza czy Prusa. Dla mnie osobiście stały się zaczynem życiowej fascynacji lotnictwem. Dziś widzę, że to moje zainteresowanie to nie przypadek a jedynie kontynuacja. Oto po powrocie do kraju i zburzonej Warszawy w 1947 roku Tata otrzymał w prezencie od dziadka swoją pierwszą książkę. Ku pokrzepieniu serc w powojennej Polsce - „Dywizjon 303”. Mamy jeszcze tę książkę w domu, wytartą przez Niego od ciągłego czytania. Tata miał chyba 14 lat.
Był też człowiekiem zasad, bardzo ceniącym uczciwość i solidną pracę, czym w moich nastoletnich oczach odstawał od ogółu. To były lata Stanu Wojennego. Tata nie był „obrotny”, nie potrafił „załatwiać”. Często się nie zgadzaliśmy, ale zawsze patrzył na nas z życzliwością, trzymając się nieco z boku jak Cyceron i zawsze zostawiając swobodę własnego, niezależnego wyboru.
Spędziłem też cztery lata studiując na Jego wydziale. Uczestnictwo w wykładzie Taty na trzecim roku studiów było nieoczekiwanym przeżyciem. W porównaniu z innymi wykładami ten był niezwykle przystępny, klarowny tematycznie, a on sam okazał się być miłym, wyrozumiałym i chwalonym przez zestresowanych studentów nauczycielem. Jak wielu moich kolegów z roku, do dzisiaj czuję się specjalistą od Baz Danych. To dzięki Jego wykładowi. Magnetofon się przydał.
To doświadczenie pokazało mi jak bardzo lubił i cenił sobie pracę z młodzieżą. To nie przypadek, że w póżniejszych latach tak pieczołowicie zajął się sprawą edukacji informatycznej w szkołach i stał się patronem polskiego udziału w Olimpiadzie Informatycznej. To był Jego prawdziwy żywioł. Prowadził ekipy naszych gimnazjalistów na międzynarodowe zawody w Holandii, Szwecji, Południowej Afryce, Korei, USA. Organizował światowy finał Olimpiady w Polsce, w Nowym Sączu. To także dzięki tym Jego staraniom Polska do dziś leży w czołówce kuźni młodych talentów informatycznych. Wiem na pewno, że znalazł w tym wielką satysfakcję i szczęście z dobrze wykonanej pracy.
Kochani Pelu, Marzenko, Marcinie i Grzesiu, trudno znaleźć słowo, w którym można wyrazić ból z powodu odejścia Drogiej Osoby do Wieczności. Pociesza nas myśl, że Stasio jest już w miejscu, gdzie nie cierpi, ale czeka na spotkanie z osobami, które spo(...)
Jacek Kiczek
zapalił(a) dnia 2020-05-01
Spoczywaj w spokoju, zawsze pozostaniesz Staszku w naszej pamięci. Kuzyn Jacek z żoną Zofią
Strona KuPamięci wykorzystuje pliki cookie ("ciasteczka") w celu
zapewnienia dostępu do treści (więcej informacji).
Zmiana ustawień dotyczących przechowywania ciasteczek możliwa jest
bezpośrednio z poziomu Twojej przeglądarki.