Wanda “Dziunia” Zdzisława Agnieszka Magdziarz urodziła się w Chełmnie 1 lutego 1927 roku. Była córką Karola i Lucyny Magdziarz, z domu Wyrzykowskiej.
Dzieciństwo spędziła w Warszawie, na Żoliborzu. Po wybuchu wojny, wraz z Matką i rodzeństwem, wyjechała do majątku rodzinnego w Godaczach pod Ciechanowem, gdzie spędziła lata okupacji. Dziunia zawsze bardzo miło wspominała lata spędzone w Godaczach, gdzie bardzo się zżyła ze wszystkimi członkami rodziny Wyrzykowskich, również z tymi, którzy w „nowoczesnych” czasach byliby określani jako „daleka rodzina”. Dziunia bardzo kochała całą rodzinę, i do końca życia utrzymywała kontakt z licznymi krewnymi. Dziunia zawsze pamiętała o wszystkich imieninach i rocznicach. Czerpała ogromną radość z wiadomości o wszelkich wydarzeniach w życiu rodziny, a zwłaszcza o postępach i sukcesach dzieci.
Dziunia zawsze bardzo kochała dzieci, z dużą wzajemnością, nawet jeśli nie znali się wzajemnie. Nie było więc zaskakujące, że po zakończeniu wojny została nauczycielką. Dziunia uczyła matematyki w wielu szkołach średnich w Warszawie, między innymi w Liceum Bibliotekarskim, w Państwowej Szkole Baletowej, i w ostatnich latach przed emeryturą w Zespole Szkół Nr. 16 na ulicy Sandomierskiej.
Dziunia kochała wszyskich swoich uczniów, z wzajemnością, sądząc po ilości kwiatów, które przynosiła do domu w dniach rozdawania świadectw, jak również po często niespodziewanych okrzykach w środku miasta „Dzień dobry Pani Profesorko!”, okrzykach wydawanych przez statecznych ludzi w dojrzałym wieku, którzy jak się okazywało byli uczniami Dziuni kilka, kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt lat wcześniej. Takie niespodziewane spotkania zawsze były źródłem radości dla „Pani Profesorki”. Dziunia niezmiennie, nawet po wielu latach natychmiast rozpoznawała swoich byłych wychowanków i zwracała się do nich po imieniu i nazwisku. Dziunia utrzymywała kontakt z wieloma swoimi uczniami i uczennicami długo po ukończeniu przez nich szkoły.
W ostatnich latach życia Dziuna przeprowadziła się do córki, która mieszka w USA. Była ukochaną Babcią dla wnuczek Anity i Joli.
Pomimo bariery językowej Dziunia umiała nawiązać kontakt ze wszystkimi i miała wielu przyjaciół w USA. Wydaje się, że Dziunia miała „szósty zmysł”, który pozwalał Jej odczuwać uczucia ludzi naokoło Niej. Pomimo wielu bolesnych przeżyć i trudności, które doświadczyła w swoim życiu, Dziunia nigdy nie straciła pogody ducha i zawsze koncentrowała się na dobru, które widziała w każdym kogo spotkała. Jej dewizą życiową było „Uśmiechnij się”, nawet gdy była w bólu z powodu choroby. Dziunia była przez całe życie niezmiernie szczodra duchowo, zawsze chciała wszystkim pomóc i podzielić się wszystkim co miała, zwłaszcza miłością (nigdy nie miała zbyt wiele dóbr materialnych). Była najbardziej życzliwą osobą, jaką znam. Dziunia zawsze pozostanie dla mnie wzorem jak okazywać ludziom, że są dla mnie ważni, jak wpółczuć i dzielić się nadzieją, jak przynosić uśmiech i chwile radości każdemu kogo spotykam.
Dziunia naprawdę umiała żyć, i umiała być szczęśliwą, jak jest pięknie opisane w poezji Jadwigi Michałowskiej ps. Gaja poniżej.
Z jednej strony jestem niezmiernie szczęśliwa i wdzięczna, że miałam okazję znać Dziunię i dzielić z Nią smutki i (dużo więcej) radości. Z drugiej strony, odejście Dziuni pozostawiło ogromną lukę w moim życiu, której nigdy nie będę w stanie zapełnić.
Córka
Umieć żyć
To wielka sztuka –
umieć żyć.
Znajdować dobro,
omijać zło,
pragnąć miłości
i bez niej być,
doceniać przyjaźń,
rozjaśniać mrok.
To wielka sztuka –
chcieć rozumieć
ludzkie przywary
i cudzy ból,
czyjeś cierpienie,
kruchość istnienia,
istotę grzechu,
wymowę słów.
To wielka sztuka –
cieszyć się życiem
na przekór wichrom,
żywiołom burz
Umieć przeżywać
uroki świtu,
trudne problemy,
noce bez snu.
To wielka sztuka –
witać uśmiechem
każdy dzień nowy,
choć serce drży…
Wszak myśl ulotna
powraca echem;
gdy dobra – dobrym,
gdy zła – to złym.
By szczęśliwym być
By szczęśliwym być – trzeba chcieć, Kochanie.
Nie pamiętać krzywd – następne przesłanie.
Z wiarą naprzód iść – to trzecie wskazanie.
Miłość z dobrem spleść, otoczyć staraniem.
Z siebie więcej dać, niż możesz otrzymać,
z prawdą za pan brat swoje dni przeżywać,
nie wywyższać się, lecz umieć wygrywać,
nie stąpać po dnie, kiedy możesz pływać.
By szczęśliwym być – potrzeba mądrości,
nie pochwalać zła, nie śmiać ze starości,
chronić gniazdko swe, dodając jasności,
w codziennym trudzie znajdować wartości.
Dla dobra wspólnego – chcieć zgodzie służyć,
dla dobra własnego – szczęścia nie burzyć!
(Gaja – Ze zbioru: „Zatańczmy jeszcze raz”)
|