Adama zapamiętam przede wszystkim z podróży. W latach 80., w czasach tużpostudenckich wędrowaliśmy po różnych miejscach. Zaczęło się to podróżowanie od Rzymu. Potem Słowacja – Góry Strażowskie z Trenczynem i Nową Dubnicą, nasze polskie Tatry (Bukowina i Ratułów) oraz Augustów i okolice, wreszcie Lubelszczyzna z Kazimierzem, Puławami, Nałęczowem i „Adamowym” Kurowem. Małomówność Adama – niektórych męcząca - w wędrówkach okazywała się prawdziwym skarbem, zwłaszcza na szlakach tatrzańskich nie trzeba było gadać po próżnicy... Rozgadanego widziałam go tylko w Kurowie – poszliśmy na cmentarz i powłóczyliśmy się po kurowskich drogach, a na koniec zjedliśmy po schabowym i wypiliśmy po kuflu piwa w knajpie w samym środku Kurowa, tuż przy drodze Warszawa-Lublin, koło przystanku autobusowego. Kurów to był świat, z którym związane były dobre wspomnienia Adama. Wierzę, że w podróży, którą rozpoczął, będzie czasem odwiedzał to miejsce … Dorota.