Był człowiekiem bardzo doświadczonym przez życie na ziemi, przez ludzi z nim żyjących od najmłodszych lat. Wcześniej poszukując prawdziwej miłości zakochał się i miał córkę, której niestety nie było mu dane wychowywać oraz patrzeć jak się rozwija i dorasta. Po dłuższym czasie znalazł wreszcie prawdziwą miłość i założył rodzinę, w związku z czym miał żonę i dwójkę dzieci: córeczkę i synka. Cała trójka bardzo mocno go kochają i będą kochać. Poza życiem rodzinnym, był elektromechanikiem samochodowym. Zawód swój wykonywał najlepiej jak potrafił. Ponieważ był specjalistą od informatyki, to zajmował się też komputerami w swojej pracy. Ogólnie mówiąc nie był człowiekiem łatwo lgnącym do ludzi - wręcz przeciwnie był bardzo ostrożny w kontaktach z innymi. W międzyczasie przeszedł też chorobę nowotworową węzłów chłonnych - tzw. chłoniak Hodgkina. Tuż przed śmiercią okazało się że jest zdrowy, jednak zmarł po wypadku samochodowym, w którym uczesniczyła cała rodzinka. Żona z dziećmi wyszli z niego bez większego szwanku, natomiast Boguś zmarł, nie odzyskując świadomości.
KOCHAMY go i zawsze będziemy go kochać.
Dziękujemy Ci Bogusiu że byłeś z nami i mogliśmy żyć z Tobą razem.
Tak to ja, już 9 lat minęło od momentu jak odszedłeś ciałem. Cały czas jesteśmy razem duchowo i to jest niezmienne. Pamiętamy o Tobie Kochanie i brakuje nam Twoich uścisków i głaskania. Zawsze będziem
Krzysztof A.
zapalił(a) znicz dnia 2020-05-01
Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Pani, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen.
Każdy z nas ma swoje wspomnienia. Dzieci wspominają Tatusia, z którym mogli bawić się między innymi w dzidziusia (oczywiście dzidziusiem był Boguś :)), mogli wchodzić mu na plecy, gdy siedział na narożniku, a on ich nosił na tych plecach po mieszkaniu (zwłaszcza Basię). Natomiast ja pamiętam, że mój Boguś był zagubiony i ciągle coś go dręczyło. Tak, rację ma mój brat, który stwierdził że Boguś potrzebował wsparcia - nie tylko cielesnego, ale chyba przede wszystkim duchowego. Był człowiekiem, który nie wierzył w to, że sam może być uważany za dobrego człowieka, nie wierzył, że szczęście może trwać dłużej niż dzień, no ewentualnie dwa dni. Pamiętam, że na początku naszego małżeństwa nie wierzył w to, iż człowiek może się zmienić. Ja mu mówiłam, że jest to możliwe, ponieważ każdy z nas ma rozum i uczucia, no i jeśli tylko chcemy się dostosować do drugiej osoby to musimy się zmienić. Oczywiście po jakimś czasie (wcale nie krótkim) zrozumiał o czym mówię. Faktem jest to że zawsze czegoś się obawiał - nie chodzi o to, że bał się czegoś tutaj na ziemi cielesnego - nie. To było bardzo dziwne, ale prawdziwe. Dziękuję Bogu za to, że mogłam poznać takiego człowieka - mojego BOGUSIA. Życie z nim nauczyło mnie wiele i mam nadzieję, że będę umiała wszystko przekazać naszym dzieciom.
Pierwsze spotkanie
Pamiętam jak pierwszy raz spotkałem Bogdana w Wałczu, gdzie byłem na parafii. Przyjechał razem z moją Siostrą. To było jeszcze przed ich ślubem. Odebrałem Go jako spokojnego człowieka, który potrzebuje wsparcia. Zawsze dobrze wspominam Bogdana.
Strona KuPamięci wykorzystuje pliki cookie ("ciasteczka") w celu
zapewnienia dostępu do treści (więcej informacji).
Zmiana ustawień dotyczących przechowywania ciasteczek możliwa jest
bezpośrednio z poziomu Twojej przeglądarki.