Zmarła Danuta Kotiuszko urodziła sie przed 85 laty w Nowo Święcjanach koło Wilna. Była córką Edwina Burmistrza Mołodeczna i Cecylii - nauczycielki. Bracia mówili na nią – Niusia. Była kochającą i dbającą o rodzeństwo siostrą. Szczęśliwe dzieciństwo w majątku Bielewo koło Mołodeczna, przerwał jej wybuch wojny. Ojciec z jej dwoma braćmi – Leszkiem i Januszem wstąpili do partyzantki, a ona z mamą uciekając przed Bolszewikami i Niemcami zatrzymała się w Wilnie. Tam chodziła do Gimnazjum. Następnie ukrywała się u sióstr salezjanek w gospodarstwie w Polepiu gdzie pomagała opatrywać rannych żołnierzy. Potem została wysłana na roboty do ówczesnych Niemiec (Opole) (karta pracy przy budowaniu kolei niemieckich). Mimo, że była nastolatką ciężko pracowała. Pod koniec wojny na pieszo wróciła z Opola do Częstochowy, gdzie skończyła gimnazjum. Przeniosła się następnie do Poznania, gdzie w 1949 r. zdała maturę w i rozpoczęła pracę w Pracowni Histopatologicznej Prof. Stojałowskiego. W tamtych latach poznała swojego męża Ludwika. Oboje pracowali w Instytucje Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami prof. Rudolfa Weigla, jako karmiciele wszy. Instytut dawał skuteczną ochronę zatrudnionym w nim pracownikom, którymi byli – dzięki patriotycznej postawie prof. Weigla – przedstawiciele nauki, kultury i ruchu oporu, szczególnie narażeni na represje okupantów i pozbawieni środków do utrzymania. Z tych względów osoby związane z działalnością podziemną pracowały przeważnie w instytucie jako karmiciele wszy zdrowych.
Po przeniesieniu się do Poznaniu rozpoczęła studia na wydziale matematyczno-przyrodniczym (lata 1949-51), które ukończyła w 1955 roku z wynikiem bardzo dobrym już na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi. (Specjalizacja Fizjologia roślin). Było to wielkie wyzwanie, gdyż pisząc i broniąc pracę magisterską pracowała, pomagała finansowo młodszemu bratu i zajmowała się maleńką córeczką – Grażynką. Przez wiele lat pracowała w Państwowym Zakładzie Higieny oraz w Instytucje Antybiotyków w Warszawie na stanowisku adiunkta - kierownika zakładu. Była osobą bardzo aktywną zawodowo, odbywała stypendia w Paryżu (w Krajowym Centrum Badań Naukowych) i Chinach. Praca była jej pasją. Odkryła Polifunginę - nowy antybiotyk przeciwgrzybowy, za którą otrzymała w 1964 roku Nagrodę Państwową I stopnia w dziedzinie postępu technicznego za udział w opracowaniu i uruchomieniu produkcji antybiotyków tetracyklinowych. Opracowała też nowy sposób podpowierzchniowej hodowli mikroorganizmów. Aktywnie działała również na rzecz obrony praw swoich kolegów i koleżanek z pracy, za co została odznaczona srebrną i złotą odznaką honorową związku zawodowego chemików. Udzielała się również w związkach zawodowych Pracowników Służby Zdrowia i była członkiem Polskiego Towarzystwa Lekarskiego. W 1962 została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi, a w 1974 otrzymała medal 30-lecia Polski Ludowej. Rok później otrzymała odznakę „Racjonalizatora Produkcji” .
W 1991 roku została oficjalnie uznana za członka Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę Niemiecką.
Urodziła dwójkę dzieci. Była kochającą matką, babcią 6 wnuków i prababcią dla 4 prawnuków.
Była życzliwa, uśmiechnięta i zawsze pomocna. Posiadała wszechstronną wiedzę. Interesowała się sytuacją na świecie. Szczególnie pasjonowała ją kulturą Inków i Majów. W młodości jeździła na nartach, pływała. Miała wyrobiony pogląd na wiele spraw. Ceniła uczciwość i prawdę. Posiadała duże poczucie humoru. Lubiła muzykę Mozarta i uwielbiała poezję Asnyka. Czytała dużo książek o tematyce historycznej i filozoficznej, a także lubiła układać wieczornego pasjansa. Oglądała programy przyrodnicze, dzięki czemu wciąż poszerzała swoją wiedze. Zamiłowanie do kwiatów realizowała pomagając w pielęgnacji ogrodu, będącczęstym gościem u córki Grażyny w Brwinowie.
Nieszczęśliwy wypadek, poważne złamanie kości udowej spowodowały wycofanie się z aktywności, unieruchomienie w czterech ścianach. Przestała wychodzić z domu, jednak wciąż z wielkim zaciekawieniem śledziła wydarzenia w kraju i na świecie. Do końca swoich dni była aktywna umysłowo.
Szczególnie wspominam wspólne wyprawy w góry, gdy z mamą i jej bratem Leszkiem, jego żoną Zofią wspinaliśmy się po Tatrach.
Grażyna Baranowska
Była dla mnie autorytetem w sprawach moralnych, i swoją postawą zachęciła mnie do wyboru studiów biologicznych i dalszej kariery naukowej. Pamiętam, jak babcia znała wszystkie odpowiedzi na pytania zadawane w teleturnieju „milionerzy”, za nim padła na nie prawidłowa odpowiedź uczestników. Pamiętam sylwestry i witanie Nowego Roku spędzane wspólnie z babcią, „murzynek” pieczony w prodiżu oraz budowanie bazy - konstrukcji z poduszek zabieranych z kanapy. Dziękuję jej, że mogłam z nią mieszkać, kiedy potrzebowałam schronienia.
Strona KuPamięci wykorzystuje pliki cookie ("ciasteczka") w celu
zapewnienia dostępu do treści (więcej informacji).
Zmiana ustawień dotyczących przechowywania ciasteczek możliwa jest
bezpośrednio z poziomu Twojej przeglądarki.