tekst przeczytany podczas mszy świętej żałobnej
Profesor Edward Ciupak nie był postacią tuzinkową. To oryginał, intelektualista, wspaniały ojciec, nauczyciel, orator, osoba niezwykła, którą bardzo trudno zaklasyfikować. Kim był? W rubryce „pochodzenie” Edward Ciupak zawsze pisał - „chłopskie”. Pochodził bowiem ze wsi, konkretnie ze wsi Andrzejów, i był z tego zawsze bardzo dumny, choć całe swoje dorosłe i publiczne życie spędził w Warszawie; najpierw na Pradze, potem na Starym Mieście, potem na Stegnach, które ukochał i z którymi się zżył. Zżył się też z nasza parafią, czyli stegieńską parafią Barnabitów. Jego chłopskie pochodzenie było najważniejszą determinantą zarówno jego tożsamości, jak i socjologicznych zainteresowań merytorycznych związanych ze wsią i jej religijnością. Edward Ciupak był przede wszystkim naukowcem. Skończył dwa fakultety, polonistyczny i socjologiczny i od 1956 pracował jako nauczyciel akademicki na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Najpierw był asystentem, potem adiunktem w końcu - profesorem. Studiował u największych mistrzów polskiej filozofii i socjologii, u prof. Władysława Tatarkiewicza, profesora Stanisława Ossowskiego, profesora Józefa Chałasińskiego. Jego mentorami i współpracownikami byli: Stefan Nowakowski, Stefan Nowak, Zygmunt Bauman, Antonina Kłoskowska oraz francuski socjolog George Le Bras. Dzięki nim nie tylko osiągnął wysoki poziom wiedzy i standardów metodologicznych w swojej pracy naukowej, ale i samodzielność intelektualną. Bo praca u boku prawdziwych mistrzów - nie zniewala, lecz pozwala na rozwój i autonomię. Profesor Ciupak rozwijał się całe swoje życie i zawsze był autonomiczny zarówno w motywach, jak i interpretacjach swoich badań. Napisał wiele książek i setki artykułów zarówno monograficznych, naukowych, popularnonaukowych, jak i publicystycznych. Przytłaczająca większość (a na pewno wszystkie jego książki) poświęcone są zagadnieniom polskiej religijności. Był nestorem polskiej socjologii religii. Profesor Ciupak analizował religijność jako naukowiec, traktował ją jako niezwykły i trwały fenomen kulturowej i społecznej rzeczywistości Polski. Wymieńmy tytuły jego najważniejszych prac: „Religia jako fakt społeczny”, „Kultura religijna wsi”, „Parafianie”, „Kult religijny i jego społeczne podłoże”, „Katolicyzm tradycyjny w Polsce”, „Katolicyzm Ludowy w Polsce”, „Religia i religijność” „Religijność młodego Polaka”, „Socjologiczne aspekty zawodu kapłana”, „Kościół w służbie człowieka” „Wiara religijna i ateizm jako kategorie socjologiczne”, „Państwo kościół i kultura religijna w społeczności wiejskiej”. W jednej ze swoich prac (napisanej – proszę zwrócić uwagę! –w 1961) pisał: „Pragnę nie tyle odpowiedzieć na pytanie czy Polak jest religijny ale dlaczego jest religijny? Jaka treść kulturowa zawarta jest w motywach jego życia religijnego? Jak kształtuje się funkcja społeczno – kulturalna parafii katolickiej”. Dla zmarłego, wiara była faktem, nigdy jej nie kwestionował, nigdy nie uległ ideologicznym naciskom w dyskryminowaniu religii jako zjawiska relatywnego, przygodnego, nigdy nie zgodził się na traktowanie jej jako „opium dla ludu”. Bo religia była dla zmarłego fenomenem żywym i żywotnym, ważnym i determinującym kształt i strukturę naszej psychiki, społeczności i kultury. Widział wyraźnie jej trwałość i zastanawiał się nad jej socjologiczną strukturą. Był założycielem i kierownikiem Podyplomowego Studium Religioznawstwa jak również kierownikiem Zespołu Socjologii Religii w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Swoje fascynacje dzielił nie tylko z pracownikami naukowymi rodzinnego instytutu i jego studentami, ale również współpracował i wspierał badania socjologiczne a także dydaktykę wielu innych uczelni, między innymi Uniwersytetu Jagiellońskiego, Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Wyższej Szkoły Humanistyczno Pedagogicznej w Łowiczu, Akademii Pedagogiki Specjalnej czy Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie. Ostatnie lata był ogromnie zaangażowany w pracę dydaktyczną i formacyjną w Wyższej Szkole Administracyjno Społecznej w Warszawie, gdzie – już jako emerytowany profesor - pełnił funkcje dziekana. Praca naukowo-dydaktyczna wypełniała jego życie. Tylko najbliższa rodzina może państwu powiedzieć, jak lubił wykładać, jak pilnym i owładniętym autentyczna pasją nauczycielem był. Jego nieobecność w domu zawsze wiązała się z obowiązkami akademickimi. Nawet będąc ciężko chorym „uciekał” z domu, by prowadzić zajęcia. Bo kochał to, co robił. Profesor Ciupak był jednak nie tylko pracownikiem, naukowcem i nauczycielem. Był również mężem i ojcem, synem i bratem. Był niewiarygodnie rodzinny! Jego życiem była żona Ewa. Myślę, że on też był jej życiem. Nad życie kochał dwie córki – starszą - Magdalenę i – młodszą - Katarzynę. Mówił do nich „Magdusiu” i „Kasieńko”. Miał wielki szacunek dla swojej pierwszej żony Zofii. Utrzymywał świetne relacje z zięciami Krzysztofem i Andreasem, uwielbiał i rozpieszczał wnuczkę Agatkę i wnuka Michałka. Kochał i zawsze pamiętał o swoim zmarłym jeszcze w czasie wojny bracie Felku, szanował i naśladował pracowitego brata Józefa, kochał - choć często droczył się ze - swoją energiczną siostrą Czesławą. Rodzinie pomagał jak mógł, pozostawał z nią w bardzo ścisłych i ciepłych relacjach. Bardzo przyjaźnił się z teściową Krystyną, był przyjacielem i powiernikiem swojego szwagra Wieśka, niezmienienie lubił szwagierkę Magdę. Opiekował się swoją bratanica Janeczką, był z nią zżyty jak ojciec, a ona zawsze darzyła go szacunkiem i wielką troską. Doświadczył tego szczególnie w swoich ostatnich dniach. Był też autorytetem dla bratanków, siostrzeńców i siostrzenic: Tadeusza, Mariana, Edwarda, Stefci, Krysi oraz Zosi. Wszyscy powiedzą wam zgodnie, że był fantastycznym ojcem i dziadkiem, mężem spolegliwym, ciepłym, pełnym humoru, robiącym dowcipy, ciągle opowiadającym rodzinne i uniwersyteckie anegdoty. Tak jakby chciał zbudować na nich trwałą pamięć o przeszłości. Był człowiekiem nieskorym do złości, choć niekiedy kapryśnym, zawsze jednak cierpliwym, wybaczającym i kochającym. Cenił tradycję, święta i wszystkie okazje, dzięki którym można było być razem. To „bycie razem” było dla niego równie ważne jak nauka i nauczanie. Ksiądz Twardowski napisał niegdyś: „śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”. Rodzina zmarłego może powiedzieć: „kochaliśmy cię bardzo, dlaczego odszedłeś tak śpiesznie?” Choć przecież wszyscy wiemy, że życie ludzkie jest skończone, nie trwa wiecznie, kończy się nagle, boleśnie, w cierpieniach i żalu. Nieskończona jednak jest nadzieja. Nadzieja, że „miłość silniejsza jest niż śmierć”, że „twarda jest jak grób”, że „miłość nigdy nie ustaje”. Będziemy cie nadal kochać Edwardzie!