Nasz Tato
Ludzie odchodzą, zostają jednak po nich wspomnienia oraz ich dokonania. Nasz Tato – Henryk, konsekwentnie realizował swoje pomysły i marzenia. Urodził się we wsi Adamów, 5 lat przed wybuchem II Wojny Światowej. Od najwcześniejszych swych lat zmagał się z trudnościami tamtych czasów, kształtował swój niepowtarzalny charakter. Jego codziennym obowiązkiem przed wyjściem i po powrocie ze szkoły, było wyprowadzanie i wypas krów. Czas ten wykorzystywał na czytanie książek . W ten sposób przeczytał zawartość całej szkolnej biblioteki. Wytrwałość w zdobywaniu wiedzy stała się solidnym fundamentem jego dalszego życia, kreowała jego pogląd na świat. Wspominał nam kiedyś, że podczas letnich wakacji zrealizował całoroczny program nauczania rozpoczynając nowy rok szkolny dwie klasy wyżej. Jako pierwszy rocznik w adamowskim liceum napisał maturę. Gdy dostał się na upragniony Wydział Architektury w Warszawie, spotkał się z niezrozumieniem ze strony swojego ojca – Józefa. Dziadek chciał, aby jego pierworodny kontynuował pracę na roli. Ojciec nie zrezygnował jednak z realizacji własnych planów. Konsekwentnie realizował swoje marzenia. Studia architektoniczne dały mu wiedzę merytoryczną i techniczną, ale również pozwoliły rozwijać jego wrażliwość na piękno , wyczucie smaku i estetyki. Po ukończeniu studiów zgromadzoną wiedzę wykorzystał dla innych projektując domy, udzielając porad architektonicznych. Zadbał również w tym względzie o swoją rodzinę. Kreślił nocami projekty, niejednokrotnie realizując je własnymi rękoma. Można powiedzieć, że był prawdziwym budowniczym w pełnym tego słowa znaczeniu - w czasach, gdzie o wszystko było bardzo trudno. Miał swój udział w odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie, zatrudniony był bowiem w Pracowni Konserwacji Zabytków (PKZ). Pracował również jako hartownik w zakładzie mechanicznym, który sam zaprojektował i wybudował, mając na uwadze przyszłość swoich synów . W tym celu na kilka lat pozostawił swój piękny zawód. Gdy nadeszły czasy przemian gospodarczych w kraju, zakład próby tej nie przetrwał. Nigdy nie zapomnimy jak wielki wysiłek włożył w zapewnienie dobrego startu nam, swoim synom. Z pełną determinacją czynił wszystko, abyśmy poszli na studia, ukończyli je i starali się o godne warunki życia, wykorzystując swoje talenty i predyspozycje. Pamiętamy jego szczęście, gdy obydwaj dostaliśmy się na studia w jednym roku. On rozumiał jakie znaczenie dla przyszłości ma wiedza. Choć był niezwykle zdecydowany i twardy w swoich postanowieniach , dysponował niesamowitą umiejętnością podejmowania trudnych decyzji, równocześnie był człowiekiem niezwykle wrażliwym na kłopoty innych ludzi. Pomagając im, niejednokrotnie ponosił osobiste straty i padał ofiarą ich nieuczciwości. Miał niezwykłą charyzmę, która sprawiała, że ludzie lubili przebywać w jego towarzystwie. Otwarty na świat, tęsknił do podróżowania - szczególnie w ostatnim okresie swojej ciężkiej choroby, będąc przykuty do wózka inwalidzkiego a potem do łóżka. Wolą Boga było jednak, aby wyruszył w inną podróż. Jego ostatnim marzeniem było być w jego ukochanym Krakowie, na pierwszej komunii swojej wnuczki. Uroczystość Pierwszej Komunii wnuczki zobaczył jednak na video, będąc już bardzo osłabionym. Niedzielę 06 czerwca, spędził w obecności rodziny – żony, synów i synowych, braci z rodzinami. Cieszył się z odwiedzin, żartował , promieniał spokojem i radością, mimo swojego cierpienia. We wtorek, 08.06.2010r o godz. 21:00, odszedł do domu Pana. Czuwała przy nim nasza mama, Barbara. Zabrakło im czterech dni do świętowania 50-lecia małżeństwa. Był wielkim miłośnikiem przyrody, zwłaszcza kwiatów i różnorodnych roślin ogrodowych. Jego teściowa Genowefa, zwykła była mawiać, że gdy Henryk patyk zasadzi , to liście wypuści. Nasz tato był niezwykłym optymistą. Chadzał swoimi ścieżkami – niejednokrotnie pod prąd, pokonywał wszelkie bariery, nie dbał o szczegóły, ale osiągał niezwykłe efekty. Człowiek szerokich horyzontów, z pasją życia…. Miał życiową mądrość, którą się chętnie z nami dzielił. Teraz będzie nam tego bardzo brakowało. Szanował i kochał swoją rodzinę z wzajemnością. Był niezwykle dumny z wnuków i wnuczki. Wiara, którą zaszczepiła mu jego mama Janina, była fundamentem wierności wartościom i zasadom. W ostatnich chwilach z ufnością powierzał się Bogu. Odszedł niezwykły człowiek…. Synowie : Darek i Piotr