Ostatnie spotkanie
Ś.P. Jadwiga Piatkiewicz ur.01.09.1924r. nasza mama-wasza bacia,prababcia,przyjacio łka i znajoma.
Mieszkała ze swoim synem Fryderykiem i jego żona Małgorzatą w Warszawie na Służewcu przy ul.Jadżwingów.
Ostatnie wspomnienia strong>
Dnia 22 maja 2010r. Ok. Godz. 20 oo wchodząc do swojego pokoju upadła.
Jej synowa Małgorzata zadzwonila do mnie opowiadając co się stało prosząc abym jak najszybciej przyjechał.
Jechałe m do niej i myślałem jak to możliwe,3 godz. Wcześniej byłem u niej,pokazywałem fotki na komputerze ze ślubu kościelnego Piotrka,wreczyłem jej biały balon z Sali na ktorej było przyjęcie ślubne.Zjadła z apetytem sernik ktory przywiozłem i była taka żwawa, ze az sie dziwiłem jak mogło to się stać.Oglądając fotki zapytała’a co to za baba ?” powiedziałem „to kobieta nie baba „
W pół godz.pożniej po tel. Od Małgorzaty byłem juz u niej w domu.Widziałem jak mama leży na podłodze na lewym boku w poprzek pokoju,głowe miała opartą na małej poduszce.Pytając się co się stalo i co ją boli odpowiedziała,ze noga ją boli, od stopy do biodra.Dzwonilem do Marysi mojej siostry-nie mogąc się dodzwonić zadzwoniłem do beaty (drugiej siostry) mówiąc co się stało i proszą c aby jak najszybciej przyjechała, a w miedzy czasie zadzwoniłem po pomoc na pogotowie .Po pary minutach przyjechało pogotowie.Nie było lekarza- było 3 ratowników.Jeden z nich zaczął dotykać biodro i prawą nogę mamy pytając ją czy boli.Widać było,ze każdy ruch i dotyk sprawia jej ból..Prawą reką odrzuciła rekę badającego ratownika i stanowczym głosem nakazując powiedziała ‘ nie ruszaj pan ! „ Ratownik wyjął ampulke złamał szkło i dożylnie w dłoń zewnętrzną strone zaaplikował srodek przeciwbólowy ketanol.
W póżniejszym czasie okazało się,że był to zastrzyk uśmiercający.
Pomogłem wynieść mamę na noszach trzymając za uchwyt z l.str. przy głowie mamy.
Była ciężka.Wtedy pomyślałem,ze wyprowadzam ją nogami do przodu „o Boże czy ona wróci?”
W międzyczasie dodzwoniła się Marysia,opowiedziałem jej co się stało, a ona powiedziała ,ze zaraz przyjedzie do szpitala na ul.Wołoską.
Miesiąc wcześniej widziałem w TV jak po tragedii w Smoleńsku żołnierze nieśli trumny naszych rodaków i wtedy zdałem sobie sprawe jak im było ciężko.
Wsunąws zy nosze do karetki krzyknąłem do mamy „ nie martw się mama, Beata do Ciebie pojedzie –Beata z Toba jedzie słyszysz ? odpowiedziała –taak” to były jej ostatnie słowa Λ
Karetka nie odjezdzała.Spojrzałem przez okno i zauważyłem jak aplikują mamie w wyciągniętą wyprostowaną lewą reke dożylnie przy zgięciu jakiś przezroczysty płyn 10cm.pomyślałem” co oni robia po co jej to jeszcze dają ?” Krótko pózniej karetka odjechała.
W szpitalu do około 2 godz. w nocy były przy mamie Marysia i Beata.
Na drugi dzień około południa odwiedziłem mamę w szpitalu była na pół nieprzytomna.
Obok niej lezało dwóch innych pacjentów.Oddziele ni byli parawanami.Głaskałem ja po głowie i prosiłem żeby się trzymała i że niedlugo przyjedzie Marysia.Pytałem czy mnie słyszy i zeby mrugnęła oczami i mrugała.Pomyślałem,ze jest dzielna i silna i da rade z tego wyjść-niestety myliłem sie.
Powiedz iałem,ze na krotko ja zostawiam zaraz będzie Marysia,a ja niedlugo przyjadę.
Pare godz. Póżniej przyjechałem ponownie,u jej boku stały Marysia i Beata trzynmały ją za rece i płakały.Parawany były zasłoniete.Po mojej stronie stała Beata rozmawiala z nią, a ona ostatkiem sił odpowiadając jej ruszała powiekami.
„ zobacz mamusia Antek przyszedł-słyszysz mrugnij oczkami i drgała powiekami.Pocałowałem ja w czoło-ponownie mówiąc trzymaj sie mama,musisz z tego wyjśc,mrugnij oczkami i drgnęły jej powieki.To byly jej ostatnie gesty.
Po chwili szybkim krokiem podeszłą pielegniarka,nakazała wezwac lekarza..Przyszła lekarz,poprosiła nas abyśmy się pożegnali z mamą.Zapytałem ją szeptem czy to koniec ?
Odpowiedziała” TAK” .
Zdałem sobie sprawe,że to koniec.Jak życie kruche jest....!
Nie chciałem żeby ktokolwiek wypowiedział slowo,ze „umiera” wiedziałem ze jeszcze mama słyszy i może jej być przykro.
Pocałowałem ją ostatni raz w czoło i szeptem powiedziałem „śpij mamuśka w pokoju”
Widziałem u stojącej obok lekarz łzy w oczach
Marysia płacząc powiedziała do mnie „czekała już tylko na ciebie”
Godzinę wcześniej był poproszony ksiądz z ostatnim namaszczeniem dla mamy.
Leżała przykryta lekką koldrą na odziale intensywnej terapii z podłączoną aparaturą- rurą w ustach doprowadzającą tlen, na piersiach miała przyklejone przyssawki z czujnikami,w rękach wbite strzykawki doprowadzające płyn z lekarstwami.Prawą noge miała w gipsie,kończyny palców przy paznokciach miała sine i sztywne.Ciśnienie krwi miała około 60 na ile nie zauważyłem ale jak się okazało to było sztuczne podtrzymywane podłączoną aparaturą- jej prawdziwe było 17 na ileść ..... ledwo co ledwo.
Poproszono nas o wyjście z sali chorych.Staliśmy na korytarzu przed sala ,po paru minutach przyszła Małgorzata z Piotrkiem (bratowa z synem)..Chcąc się pożegnać z mamą poprosili Lekarza o wpuszczenie ich jeszcze na moment na sale.Po paru minutach ze smutkiem wyszli podchodząc do nas.
Żyła lat 85
Zmarła dnia 23 V 2010r.w niedzielę,Zielone Świątki-Zesłanie Ducha Świętego o 17.15 w szpitalu MSWu i A w Warszawie
Odchodząc pozostawiła 18 (osiemnaścioro) potomków.
Pochowana została 11VI 2010r. Na cmentarzu w Pyrach u boku swojej matki w Święto Najświętszego Serca Jezusa Chrystusa i Króla Wszechświata.
Antoni P. (syn)