KuPamięci.pl

Janusz Mirecki


* 01.11.1932

 

+ 01.04.2009

Miejsce pochówku: Warszawa, Cm. Powązkowski Stary

,

woj. mazowieckie

pokaż wszystkie
wpisy (5)
Licznik odwiedzin strony
12429
...[[*]]...
Zgłoś SPAM
Tygmont
www.tygmont.com.pl/old/mov002.htm - pod tym adresem Janusz recytuje
Zgłoś SPAM
Tygmont
http://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&frm=1&source=web&cd=4&ved=0CDsQFjAD&url=http%3A%2F%2Fwww.tygmont.com.pl%2Fold%2Fmov002.htm&ei=VYh5T46sC4afOtWaxPEN&usg=AFQjCNGt-fJ7YVrX3gW9KLGGBwPwpoTvkQ &sig2=3y6f4IM9rl6UUIXVs52MCg
Zgłoś SPAM
Janusz Mirecki (Marek Gaszyński, 2009-04-14 11:29:25) Janusz Mirecki fot. Andrzej Rumianowski1 kwietnia br. zmarł w Warszawie po długotrwałej chorobie, przeżywszy 76 lat, Janusz Mirecki – perkusista, samozwańczy król polskich klezmerów. Karierę muzyczną rozpoczynał na początku lat 50., w zespole akompaniującym piosenkarzowi Rene Glaneau. Grał też m.in. z takimi muzykami jak Albert Pradella i Tadeusz Suchocki, występował na statku MS „Batory”. Po przejściu na emeryturę odezwała się w nim żyłka społecznika, przez pięć lat był sekretarzem Związku Muzyków, swoistej enklawy w Związku Zawodowym Pracowników Kultury i Sztuki, uczestniczył w tworzeniu Stowarzyszenia Muzyków Rozrywkowych STOMUR, organizował Ogólnopolski Przegląd Zespołów Muzycznych w Ciechocinku w roku 1979. 10 lat temu zaczął zwoływać doroczne Zjazdy Polskich Klezmerów, które przerodziły się w comiesięczne spotkania, najpierw w Domu Kultury na warszawskiej Pradze, a od roku 2007 w klubie Tygmont. Przyświecało tym spotkaniom hasło „Muzyka jest jedna”.. W jednym ze starszych numerów miesięcznika „Jazz” Mirecki pisał: „Muzyka to tak cudownie zaborcza żona i kochanka, że nawet w majakach sennych nie dopuszczamy możliwości zdrady”. Więc bez względu na wiek nigdy jej nie zdradzimy. Janusz Mirecki, oprócz tak wzniosłych myśli, pisał także, ku uciesze kolegów, wierszyki, często podszyte nutką... seksu. Wydał dwa tomiki ze swymi małymi dziełkami, zatytułowane „Limeryki obsceniczne” i „Piosenki, wierszyki i inne limeryki”. Wiele z nich zawisło na witrynie klubu Tygmont. Rok temu jubileuszowy panegiryk z okazji 75. urodzin „Cipciusia”, jaki opublikowałem w JF, zakończyłem dwoma limerykami mojego autorstwa, napisanymi naturalnie na jego cześć. Armstrong w Chicago, Dizzy w Blue Nocie, Parker czasami w Birdlandzie. Getz w Village Vanguard zagrał raz standard. Mirecki po prostu grał wszędzie. Stanie Mirecki przed Bogiem kiedyś zapuka w Niebieskie Bramy: „weź, Boże, trombone, stworzymy combo, razem w Tygmoncie zagramy. Janusz Mirecki (Marek Gaszyński, 2009-04-14 11:29:25) Janusz Mirecki fot. Andrzej Rumianowski1 kwietnia br. zmarł w Warszawie po długotrwałej chorobie, przeżywszy 76 lat, Janusz Mirecki – perkusista, samozwańczy król polskich klezmerów. Karierę muzyczną rozpoczynał na początku lat 50., w zespole akompaniującym piosenkarzowi Rene Glaneau. Grał też m.in. z takimi muzykami jak Albert Pradella i Tadeusz Suchocki, występował na statku MS „Batory”. Po przejściu na emeryturę odezwała się w nim żyłka społecznika, przez pięć lat był sekretarzem Związku Muzyków, swoistej enklawy w Związku Zawodowym Pracowników Kultury i Sztuki, uczestniczył w tworzeniu Stowarzyszenia Muzyków Rozrywkowych STOMUR, organizował Ogólnopolski Przegląd Zespołów Muzycznych w Ciechocinku w roku 1979. 10 lat temu zaczął zwoływać doroczne Zjazdy Polskich Klezmerów, które przerodziły się w comiesięczne spotkania, najpierw w Domu Kultury na warszawskiej Pradze, a od roku 2007 w klubie Tygmont. Przyświecało tym spotkaniom hasło „Muzyka jest jedna”.. W jednym ze starszych numerów miesięcznika „Jazz” Mirecki pisał: „Muzyka to tak cudownie zaborcza żona i kochanka, że nawet w majakach sennych nie dopuszczamy możliwości zdrady”. Więc bez względu na wiek nigdy jej nie zdradzimy. Janusz Mirecki, oprócz tak wzniosłych myśli, pisał także, ku uciesze kolegów, wierszyki, często podszyte nutką... seksu. Wydał dwa tomiki ze swymi małymi dziełkami, zatytułowane „Limeryki obsceniczne” i „Piosenki, wierszyki i inne limeryki”. Wiele z nich zawisło na witrynie klubu Tygmont. Rok temu jubileuszowy panegiryk z okazji 75. urodzin „Cipciusia”, jaki opublikowałem w JF, zakończyłem dwoma limerykami mojego autorstwa, napisanymi naturalnie na jego cześć. Armstrong w Chicago, Dizzy w Blue Nocie, Parker czasami w Birdlandzie. Getz w Village Vanguard zagrał raz standard. Mirecki po prostu grał wszędzie. Stanie Mirecki przed Bogiem kiedyś zapuka w Niebieskie Bramy: „weź, Boże, trombone, stworzymy combo, razem w Tygmoncie zagramy. Janusz Mirecki (Marek Gaszyński, 2009-04-14 11:29:25) Janusz Mirecki fot. Andrzej Rumianowski1 kwietnia br. zmarł w Warszawie po długotrwałej chorobie, przeżywszy 76 lat, Janusz Mirecki – perkusista, samozwańczy król polskich klezmerów. Karierę muzyczną rozpoczynał na początku lat 50., w zespole akompaniującym piosenkarzowi Rene Glaneau. Grał też m.in. z takimi muzykami jak Albert Pradella i Tadeusz Suchocki, występował na statku MS „Batory”. Po przejściu na emeryturę odezwała się w nim żyłka społecznika, przez pięć lat był sekretarzem Związku Muzyków, swoistej enklawy w Związku Zawodowym Pracowników Kultury i Sztuki, uczestniczył w tworzeniu Stowarzyszenia Muzyków Rozrywkowych STOMUR, organizował Ogólnopolski Przegląd Zespołów Muzycznych w Ciechocinku w roku 1979. 10 lat temu zaczął zwoływać doroczne Zjazdy Polskich Klezmerów, które przerodziły się w comiesięczne spotkania, najpierw w Domu Kultury na warszawskiej Pradze, a od roku 2007 w klubie Tygmont. Przyświecało tym spotkaniom hasło „Muzyka jest jedna”.. W jednym ze starszych numerów miesięcznika „Jazz” Mirecki pisał: „Muzyka to tak cudownie zaborcza żona i kochanka, że nawet w majakach sennych nie dopuszczamy możliwości zdrady”. Więc bez względu na wiek nigdy jej nie zdradzimy. Janusz Mirecki, oprócz tak wzniosłych myśli, pisał także, ku uciesze kolegów, wierszyki, często podszyte nutką... seksu. Wydał dwa tomiki ze swymi małymi dziełkami, zatytułowane „Limeryki obsceniczne” i „Piosenki, wierszyki i inne limeryki”. Wiele z nich zawisło na witrynie klubu Tygmont. Rok temu jubileuszowy panegiryk z okazji 75. urodzin „Cipciusia”, jaki opublikowałem w JF, zakończyłem dwoma limerykami mojego autorstwa, napisanymi naturalnie na jego cześć. Armstrong w Chicago, Dizzy w Blue Nocie, Parker czasami w Birdlandzie. Getz w Village Vanguard zagrał raz standard. Mirecki po prostu grał wszędzie. Stanie Mirecki przed Bogiem kiedyś zapuka w Niebieskie Bramy: „weź, Boże, trombone, stworzymy combo, razem w Tygmoncie zagramy. Janusz Mirecki (Marek Gaszyński, 2009-04-14 11:29:25) Janusz Mirecki fot. Andrzej Rumianowski1 kwietnia br. zmarł w Warszawie po długotrwałej chorobie, przeżywszy 76 lat, Janusz Mirecki – perkusista, samozwańczy król polskich klezmerów. Karierę muzyczną rozpoczynał na początku lat 50., w zespole akompaniującym piosenkarzowi Rene Glaneau. Grał też m.in. z takimi muzykami jak Albert Pradella i Tadeusz Suchocki, występował na statku MS „Batory”. Po przejściu na emeryturę odezwała się w nim żyłka społecznika, przez pięć lat był sekretarzem Związku Muzyków, swoistej enklawy w Związku Zawodowym Pracowników Kultury i Sztuki, uczestniczył w tworzeniu Stowarzyszenia Muzyków Rozrywkowych STOMUR, organizował Ogólnopolski Przegląd Zespołów Muzycznych w Ciechocinku w roku 1979. 10 lat temu zaczął zwoływać doroczne Zjazdy Polskich Klezmerów, które przerodziły się w comiesięczne spotkania, najpierw w Domu Kultury na warszawskiej Pradze, a od roku 2007 w klubie Tygmont. Przyświecało tym spotkaniom hasło „Muzyka jest jedna”.. W jednym ze starszych numerów miesięcznika „Jazz” Mirecki pisał: „Muzyka to tak cudownie zaborcza żona i kochanka, że nawet w majakach sennych nie dopuszczamy możliwości zdrady”. Więc bez względu na wiek nigdy jej nie zdradzimy. Janusz Mirecki, oprócz tak wzniosłych myśli, pisał także, ku uciesze kolegów, wierszyki, często podszyte nutką... seksu. Wydał dwa tomiki ze swymi małymi dziełkami, zatytułowane „Limeryki obsceniczne” i „Piosenki, wierszyki i inne limeryki”. Wiele z nich zawisło na witrynie klubu Tygmont. Rok temu jubileuszowy panegiryk z okazji 75. urodzin „Cipciusia”, jaki opublikowałem w JF, zakończyłem dwoma limerykami mojego autorstwa, napisanymi naturalnie na jego cześć. Armstrong w Chicago, Dizzy w Blue Nocie, Parker czasami w Birdlandzie. Getz w Village Vanguard zagrał raz standard. Mirecki po prostu grał wszędzie. Stanie Mirecki przed Bogiem kiedyś zapuka w Niebieskie Bramy: „weź, Boże, trombone, stworzymy combo, razem w Tygmoncie zagramy. Marek Gaszyński
Zgłoś SPAM
Janusz
Janusz, sąsiad, bawidamek, człowiek pijący życie pełnymi garściami, cieszący się życiem, gdy byłem dzieckiem w latach 60-tych ubiegłego wieku przywoził mi z Finlandii różne rzeczy niespotykane nawet na Ciuchach, po śmierci swojej mamy zamieszkał w jej mieszkaniu na Kamionku, dopadła Go choroba, ale przez bardzo długi czas wydawało się, że ją oszukał, niestety nie udało się - Janusz wiedz, że Cię wspominamy, że żyjesz w naszych wspomnieniach.........
Zgłoś SPAM
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
-
Barbara Domańska
02.04.2009