Asiuniu! Dziękuję Ci, że mogłam Cię poznać i pozwoliłaś mi uszczknąć trochę Twojego życiowego optymizmu. Krótko pracowałyśmy razem w Ministerstwie Zdrowia, a jednak nie straciłyśmy potem kontaktu. Już wiadomo było o Twoich problemach zdrowotnych – jeszcze wtedy nie tak uciążliwych – ale pozwoliłaś odwiedzać się „Pod Strzechą”. A potem telefon zamilkł i już nie pogadałyśmy… Pamiętam Twoje pierwsze przyjście do MZ. Weszłaś taka wytworna, z promiennym, czarodziejskim uśmiechem, z miłym słowem, po czym eleganckim krokiem przepłynęłaś przez sekretariat do „gabinetów” Dyrekcji. A za czas jakiś okazało się, że będziemy razem pracować. Gdyby dodać wszystkie „chwilki” i „momenciki”, to trochę służbowych godzin przegadałyśmy. Ale jak mogło być inaczej, skoro okazało się, że jesteś nie tylko piękną, mądrą, inteligentną i szykowną babeczką, szybko nawiązującą kontakt, serdeczną i uczynną koleżanką, ale dodatkowo posiadasz wiele talentów godnych pozazdroszczenia, a przy tym masz świetne poczucie humoru – i co rzadkie – z domieszką autoironii. Jak powiedziałaby Ania z Zielonego Wzgórza – należy Cię zaliczyć do „ludzi, którzy znają Józefa”. Czyli świetna z Ciebie kumpelka – zarówno do pogaduszek, jak i do pracy, do tańca i różańca. W mojej pamięci pozostajesz taką trochę zwariowaną dziewczynką, z diabełkiem w oczach, kochającą życie i bezinteresownie życzliwą ludziom.