|
Monika Karcz - Lulka
* 29.12.1973 + 24.10.2010
Miejsce pochówku: Warszawa, cm. Powązkowski, woj. mazowieckie
|
|
|
|
|
Licznik odwiedzin strony 181548
|
|
|
|
Kochana Moniczko, minął już rok jak Ciebie z nami nie ma, ale w naszych sercach wciąż jesteś żywa. Ciągle Ciebie pamiętam jako wesołą blondynkę z bardzo jasną karnacją, powiedziałabym wręcz bladą twarzą, zawsze zadbana, szalenie inteligenta, pamiętam, gdy razem narzekałyśmy na naszych "ulubieńców", Ci sami dawali nam w kość. Pamiętam, gdy śmiałysmy się, siedziałyśmy razem na imprezach .. Często o Tobie myślę, Moni.
Zgłoś SPAM
|
2.11.2010
Kochana Moni pamiętamy jak pierwszy raz przyjechałaś do nas, aby urodzić tu w Szczecinie naszego ukochanego wnuka Michałka - dziękujemy Ci za zaufanie. Drugi raz pełna ufności przyjechałaś,aby ratować swoje zdrowie ...Wasze wielokrotne pobyty u nas z okazji Świąt Wielkanocnych i Bożego Narodzenia były dla nas wielką radością. W czasie Twojej choroby modliliśmy się o Twoje zdrowie,ale ...Jak powiedział Jan Paweł II -oszczędźmy słów,nie pozostanie wielkie milczenie - teściowie
Zgłoś SPAM
|
A może...
Było to prawie 37 lat temu. Twoja mama zostawiła Ciebie – kilkutygodniowe niemowlę w naszym domu na Glinicach pod opieką prababci, a mojej babci. Ach jak mi się podobał Twój czerwony, lśniący wózek z budką. Cały wózek można było nakryć, a do budki przypiąć szybkę. Wzroku od niego nie mogłam oderwać. To co miałam dla lalek – szkoda nawet pisać. Poparadowałabym z Twoim czerwonym wózkiem po ulicy, ale to był sam środek zimy. Leżałaś więc w mieszkaniu. Najpierw spokojnie, później zaczęłaś się kręcić, następnie marudzić i wreszcie płakać. Babcia Cię woziła, kołysała, nosiła na rękach. Wszystko to pomagało na krótko. Ty płakałaś, byłaś głodna. Nie były to czasy Gerbera i Humany, przynajmniej w Polsce. A nawet gdyby była w mieszkaniu cała zgrzewka bobo-frutów to i tak nie było ani butelki, ani smoczka. Babcia nie patrzyła nerwowo na zegarek, nie chodziła od okna do okna, nie wyliczała ile dzieci wyniańczyła, a jeszcze teraz na stare lata beków musi słuchać. Spokojnie przyniosła z piwnicy marchew, starła na drobnej tarce, wycisnęła przez swój najgrubszy woreczek. Jeszcze tylko kubek, łyżeczka i poduszki pod plecki Monisi i można papusiać. Łyżeczka za łyżeczką, aż do pełnego brzuszka. Jak przypędziła Twoja mama dzidzia spała. Wydarzenie to odżyło w mojej pamięci kiedy dowiedziałam się, że zmarłaś. Zostawiłaś wszystkich bliskich. Ale przecież za Kurtyną Śmierci jest babcia i to może ona wyszła Ci na spotkanie ze słowami „Chodź, chodź. Tak Cię utrudziła ta choroba.” A może wzięła ze sobą swoją synową, a Twoją babcię mówiąc: „Gienia nam już iść po nią trzeba, bo to dziecko może się bać”. A może...
Zgłoś SPAM
|
A może...
Było to prawie 37 lat temu. Twoja mama zostawiła Ciebie – kilkutygodniowe niemowlę w naszym domu na Glinicach pod opieką prababci, a mojej babci. Ach jak mi się podobał Twój czerwony, lśniący wózek z budką. Cały wózek można było nakryć, a do budki przypiąć szybkę. Wzroku od niego nie mogłam oderwać. To co miałam dla lalek – szkoda nawet pisać. Poparadowałabym z Twoim czerwonym wózkiem po ulicy, ale to był sam środek zimy. Leżałaś więc w mieszkaniu. Najpierw spokojnie, później zaczęłaś się kręcić, następnie marudzić i wreszcie płakać. Babcia Cię woziła, kołysała, nosiła na rękach. Wszystko to pomagało na krótko. Ty płakałaś, byłaś głodna. Nie były to czasy Gerbera i Humany, przynajmniej w Polsce. A nawet gdyby była w mieszkaniu cała zgrzewka bobo-frutów to i tak nie było ani butelki, ani smoczka. Babcia nie patrzyła nerwowo na zegarek, nie chodziła od okna do okna, nie wyliczała ile dzieci wyniańczyła, a jeszcze teraz na stare lata beków musi słuchać. Spokojnie przyniosła z piwnicy marchew, starła na drobnej tarce, wycisnęła przez swój najgrubszy woreczek. Jeszcze tylko kubek, łyżeczka i poduszki pod plecki Monisi i można papusiać. Łyżeczka za łyżeczką, aż do pełnego brzuszka. Jak przypędziła Twoja mama dzidzia spała. Wydarzenie to odżyło w mojej pamięci kiedy dowiedziałam się, że zmarłaś. Zostawiłaś wszystkich bliskich. Ale przecież za Kurtyną Śmierci jest babcia i to może ona wyszła Ci na spotkanie ze słowami „Chodź, chodź. Tak Cię utrudziła ta choroba.” A może wzięła ze sobą swoją synową, a Twoją babcię mówiąc: „Gienia nam już iść po nią trzeba, bo to dziecko może się bać”. A może...
Zgłoś SPAM
|
|
|
|
|
|
|
|