|
Zbigniew Giżyński
* 25.08.1925 + 11.01.2021
Miejsce pochówku: Cmentarz w Jazgarzewie (Sektor:XI, Rząd:7, Numer:16), woj. mazowieckie
|
|
|
|
Licznik odwiedzin strony 7530
|
|
|
|
Bratanica
Wujek kiedy zabrakło nam taty był dla mnie jakby drugim ojcem.Kochaliśmy Go bardzo zawsze pogodny i pomocny we wszystkim. Pamiętam jak przyjechał z Ciocią do Osetna na urodziny Sebastiana oczywiście 'musiał'z naszym tatą obciąć cały żywopłot skacząc po stole no bo jak tu siedzieć kiedy robota czeka.Kiedy dzięki pomocy Ewy i Zbyszka pobudowałam dom cieszył się razem ze mną i zawsze służył radą i pomocą. Byłam bardzo szczęśliwa kiedy mnie odwiedzał czy to z Ciocią czy później sam z Anią .Mieliśmy cudownych rodziców
Zgłoś SPAM
|
Ewa Witrowy, bratanica
Wujku nie zapomnę... że kołysałeś mnie zmęczony po powrocie z ciężkiej pracy w kuźni, gdy czekając na miejsce w szpitalu ledwie żywa zakwiliłam leżąc koło Ciebie.
Dostałam od Ciebie i Cioci w prezencie na komunię zielone chińskie pióro ze strzałką. Wtedy to był hit, żadne dziecko nie miało takiego (pisaliśmy wtedy stalówką na obsadce). Pozwolono mi nim pisać - to było dla mnie wielkie wydarzenie. Napisałam nim maturę, pracę dyplomową, a potem pisałam nim długo w pracy, w szkole i tu, w Warszawie. Potem jeszcze pisała nim Asia.
Kiedy przyjechałam do Warszawy by rozpocząć tu nowe życie, Ty pierwszy dałeś mi schronienie. Mieszkałam na Żelaznej do powrotu Cioci z Ameryki. Później, mieszkając na Świerczewskiego, nadal byłam częstym gościem w Waszym domu.
Kiedy założyłam rodzinę służyłeś nam radą i pomocą. Zawsze byłeś przy mnie i mogłam na Ciebie liczyć.
Po śmierci mojego taty, wiedząc jak bardzo lubię pracować na działce, podzieliłeś się swoją. Często spotykaliśmy się na niej, a później razem ze Sławkiem to my służyliśmy Ci pomocą.
Dziękuję Ci za wszystko.
Zgłoś SPAM
|
Konrad Giżyński, syn bratanka
Stryjka Zbyszka pamiętam przede wszystkim z wizyt w Płońsku kiedy odwiedzał nas z Ciocią Anią. Pamiętam, że nie opuszczał go dobry humor i zawsze lubił pożartować. Mimo podeszłego już wtedy wieku miał w sobie mnóstwo energii i od razu po przyjeździe do nas ciągnął mojego Tatę do ogródka żeby zmobilizować go do przycinania drzewek i innych prac ogrodniczych.
Zgłoś SPAM
|
Zofia Rogowska, siostrzenica Cioci Loli
Wujka Zbyszka poznałam na początku lat 50-tych ubiegłego wieku. Był wtedy narzeczonym Cioci Loli. Byłam na Ich weselu. Niewiele z tego pamiętam. Potem urodziła się Ania i Marek. Wujek z Ciocią dostali przydział na pokój w mieszkaniu przy ul. Niemcewicza, gdzie mieszkały jeszcze dwie rodziny. I do tego pokoju przyjęli mnie na rok, gdy uczyłam się w pomaturalnej szkole przed studiami. Nie jestem w stanie wyrazić swojej wdzięczności i podziwu, bo niewiele osób byłoby stać na taki gest. Wujek organizował różne atrakcje, byłam z Nim np. – po raz pierwszy i ostatni - na wyścigach motocyklowych na żużlu na stadionie Skry. Oboje byli dla mnie wzorem małżeństwa, wzajemnej miłości i tolerancji. Nigdy nie słyszałam podniesionego głosu. Po studiach zostałam w Warszawie. Spotykaliśmy się na wszystkich uroczystościach rodzinnych, ale nie tylko. Wpadaliśmy na Żelazną bez specjalnego powodu. Bywaliśmy na działce, której Wujek poświęcał mnóstwo czasu i chętnie na nią zapraszał, obdarowując nas jej plonami. Zawsze służył swoją radą. Poproszony o cokolwiek nigdy nie odmówił pomocy. Był niezwykle dobrym Człowiekiem. Ostatni raz widziałam Wujka na Mszy Świętej z okazji Jego 95-tych urodzin. Ciągle nie dociera do mnie to, że już Go z nami nie ma. Żal mi, że w ostatnim roku z powodu pandemii nie mogliśmy się spotkać. Pozostały rozmowy telefoniczne … Żegnaj Kochany Wujku, będę Cię zawsze pamiętać!
Zgłoś SPAM
|
Marcin Giżyński, syn bratanka
Będę wspominał Wujka Zbyszka jako niezwykle serdecznego, szczerego i optymistycznego człowieka. Kilkakrotnie miałem okazję korzystać z gościnności Cioci i Wujka. Na Żelaznej mogłem w ciepłej atmosferze przygotować się do egzaminów. Wujek przy każdej okazji miał ochotę porozmawiać, pożartować. Rozmowę kończył: "Pamiętaj, nie dawaj się!"
Zgłoś SPAM
|
Bogusław Giżyński, bratanek
Stryjek Zbyszek najczęściej odwiedzał nas wiosną. 3 maja 1966r. zmarł mój ojciec Edward i od tej pory najbliżsi w każdą rocznicę gromadzili się przy jego grobie, uczestniczyli we mszy świętej, a następnie spotykali się u nas w Płońsku, żeby powspominać. Stryjek wraz z ciocią Lolą, a później z Anią, zjawiał się zwykle z wielkim bukietem tulipanów. Po przyjeździe z kościoła cała rodzina robiła spacer po posesji, co obrazuje zdjęcie z 2000r., Stryjek doradzał co i jak robić w ogrodzie, a potem wszyscy zasiadali do obiadu i wspólnych rozmów.
Były tam wspomnienia o rodzicach, braciach i siostrze, o przeżyciach w czasie wojny oraz trudach życia w pierwszych powojennych latach. Były też wesołe, optymistyczne opowieści o dzieciach, wnukach i ich sukcesach a także o podróżach, w szczególności do Stanów Zjednoczonych. W tych wspomnieniach zawsze żywo brała udział nasza mama Weronika i moja żona, która teścia nigdy nie poznała, ale dzięki opowiadaniom teściowej, bardzo się interesuje historią rodziny Giżyńskich.
Wszystkie te spotkania były miłe,ciekawe i oczekiwane. Moja rodzina była zawsze wspaniale ugoszczona na ul. Żelaznej, bez względu na to, czy wizyta była zapowiedziana, czy też nie.
Żal, że Stryja już nie ma z nami, podobnie jak mamy i brata Tomka.
Zgłoś SPAM
|
Joanna Gładysz
Wujek Zbyszek był obecny w moim życiu od zawsze. Miał wspaniałe podejście do dzieci, umiał słuchać i zadawać pytania – okazywał szczere zainteresowanie a dzieci wyczuwały w nim instynktownie przyjaciela. Z dzieciństwa szczególnie pamiętam nasze wizyty na działce. Wujek wszystko cierpliwe tłumaczył, pokazywał jak „rosną kwiatki” (dokładnie tak jak na zdjęciu) i ile pracy trzeba włożyć, aby działka wyglądała przepięknie. Bardzo lubiłam tam przyjeżdżać – to był taki mały skrawek raju w Warszawie. Wujek był obecny we wszystkich najważniejszy momentach życia mojego i Pawła: ślubie i weselu, chrzcinach i Pierwszej Komunii Michała, na naszym dwudziestoleciu i 18tce Michała. Był niezwykle rodzinny i gościnny, widać było, że naprawdę lubi ludzi, że kontakt z innymi dodaje Mu energii. Wujek miał wielkie serce – najlepiej świadczy o tym fakt, że mieszkając z dwójką małych dzieci w jednym pokoju Oboje z Ciocią przyjęli do siebie moją Mamę, która mieszkała z Nimi przez rok, przygotowując się na studia. Kto dziś potrafiłby coś takiego zrobić! Takich rzeczy się nie zapomina… Wujek i Ciocia pozostaną dla nas – Pawła i dla mnie – przykładem pięknego, bardzo kochającego się Małżeństwa. Nigdy nie zapomnę przemówienia Cioci na jubileuszu Ich 50-lecia – Ciocia dziękowała wszystkim, których spotkali w trakcie tych 50 lat. To było świadectwo Ich prawdziwej miłości, ale także otwartości i życzliwości wobec innych. Teraz są już Oboje razem w Niebie, jestem tego pewna. A nam pozostają wspomnienia, żal… i wdzięczność za Ich obecność i świadectwo. Wujku, dziękuję.
Zgłoś SPAM
|
Ewelina, dziewczyna wnuka Wojtka
Pana Zbyszka znałam niestety dosyć krótko, ale już od pierwszego spotkania bardzo Go polubiłam. Był serdeczną, szczerą i pracowitą osobą. Zapraszał nas razem z Wojtkiem na borówki, na swoją działkę. Pamiętam jak kiedyś odwiedziliśmy tam Pana Zbyszka - Wojtek pomagał rozkopywać ziemię, a ja zbierałam owoce. Widać było, że Pan Zbyszek bardzo cieszy się tym miejscem i praca w ogrodzie sprawia mu ogromną przyjemność. Żałuję, że nie miałam okazji spędzić z Nim więcej czasu.
Zgłoś SPAM
|
Syn Marek
Tata nauczył mnie dość sprawnie posługiwać się kajakiem. Jego sposób był taki: wypływał na środek akwenu i pytał "A gdyby mi się coś stało, to dałbyś radę dopłynąć?". Ambicja kazała mi walczyć i dopłynąć do przystani. On kontrolował sytuację, doradzał. Gdy jednak widział, że to jest ponad moje siły mówił "Widzę, że dałbyś sobie radę, ale musimy zdążyć na posiłek, więc ci pomogę". Tak było też na jeziorze Rożnowskim, tym razem na rowerze wodnym.
Zgłoś SPAM
|
Zosia z Sopotu
Wujek Zbyszek był bardzo dobrym człowiekiem. Ze łzami wspominamy nasze wspólne wakacje. Jako dziecko uwielbiałam wujka. Był taki wesoły, pogodny, uwielbiał się bawić ze mną. Pamiętam jaki był pracowity, kochał pracować. My szliśmy na plażę, a on pracował w naszym ogrodzie albo malował coś w domu... Nigdy nie narzekał, zawsze żartował, miał tyle radości i energii w sobie. Zawsze go będę tak pamiętać.
I zawsze był kochającym mężem, tatą, dziadkiem. Wielki smutek zostawia i żal, że już nigdy nie będzie go z nami.
Zgłoś SPAM
|
Córka Ania
Tatuś – osoba, której miłości, wsparcia i pomocy zawsze byłam pewna. Niezwykle pracowity, uczciwy, życzliwy i służący każdemu pomocą (nawet nieproszony). Uwielbiał spotkania z rodziną - szczególnie w ich domach, gdzie można było pogadać, obejrzeć wszystko, doradzić, a najczęściej coś zrobić. Już od początku 2020r. planował wielkie rodzinne spotkanie z okazji swoich 95 urodzin, a także odwiedziny u rodziny w Płońsku, Kisielewie, Brodnicy, Kutnie. Epidemia Covid-19 to uniemożliwiła.
W ciągu tego roku często gdy robiłam projekty na laptopie, siadał obok na fotelu, pytał jak mi idzie, co robię. Interesowały go szczegóły i opowiadał różne historie ze swojego życia, pracy, nauki czy rodziny. Wielu z nich wysłuchałam, ale czasami skupiona na projekcie odpowiadałam tylko „tak, tak”. Żal i świadomość tych niedokończonych rozmów zostanie ze mną na zawsze.
Zgłoś SPAM
|
Bratanica Barbara z Mężem
Stryjek Zbigniew Giżyński - najmłodszy z sześciu braci - pożegnał rodziców, pożegnał żonę, pożegnał braci, bratowe, siostrę i szwagra, a teraz opuścił nas i udał się na spotkanie z nimi. Stryjek był człowiekiem uczynnym z niespotykanymi już dziś zaletami, wychowany w rodzinie ziemiańskiej we wsi Miłotki. Rodzinie, która wiele doświadczyła w czasie wojny i po, która w powojennych czasach, trzymała się razem, i razem się wspierała. Stryjek Zbigniew Giżyński pozostawił po sobie smutek i żal, pozostawił po sobie ciepłe wspomnienie, pozostawił po sobie znaczący wkład w życie Rodziny, w życie bliskich i znajomych. Stryjku, a mieliśmy jeszcze pojechać do Miłotk, tak chciałeś tam jeszcze pojechać. Zawsze pozostaniesz w naszej pamięci.
Zgłoś SPAM
|
Marta, wnuczka
Gdy myślę o Dziadku, od razu przypominają mi się dwie historie z dzieciństwa. Kiedy jako kilkuletnia dziewczynka bardzo chciałam mieć psa i wychodzić z nim na spacery, Dziadek wymyślił, że weźmiemy królika na smycz. I dumnie spacerował ze mną i tym królikiem po okolicznych uliczkach (dowód w galerii zdjęć). Innym razem gdy nocowałam u Dziadków i obudziłam się o świcie z płaczem, tęskniąc za rodzicami, zabrał mnie o 5 rano na plac zabaw (podobno miny przechodniów były bezcenne). Zaiste potrafił myśleć nieszablonowo, „out of the box”. Zawsze był skoncentrowany na tym, żeby pomóc, być dla innych. Także teraz, gdy mieszkam daleko, ilekroć dzwoniłam nie chciał opowiadać o sobie, tylko wypytywał co u mnie. Nawet jak składałam Mu życzenia to przerywał, żeby złożyć mnie życzenia.
Ufam Dziadku, że w Niebie przyjmą Cię z otwartymi ramionami, tak jak Ty zawsze miałeś otwarte serce. Uczyłeś nas jak być gościnnym. Prawdziwie dobrze czułeś się, gdy byłeś otoczony bliskimi Ci osobami, rodziną, znajomymi.
Zgłoś SPAM
|
Wnuk Wojtek
Człowiek, od którego można było się dużo nauczyć. Sam najlepiej zapamiętałem lekcję wbijania gwoździ - Dziadek starał się angażować mnie do pomocy przy różnych przedsięwzięciach konstrukcyjnych. Prawdziwy tytan pracy, o nieustępliwej pracowitości, sumienności i obowiązkowości. Na pewno ciepło zapamiętam wspólne wyjazdy wakacyjne z mojego dzieciństwa. Podobnie jak Babcia Lola, Dziadek zawsze będzie kojarzył mi się z kurczakiem z rożna, który był stałym elementem naszych podróży. Będzie mi bardzo brakowało obecności Dziadka w moim życiu, jego śmiechu i tego charakterystycznego “a no to ba”.
Zgłoś SPAM
|
Krysia, synowa
W rodzinie Giżyńskich jestem od dnia swojego ślubu, czyli od ponad 41 lat. Mój Teść od samego początku starał się, żebym znała członków jego rodziny i poczuła się jej częścią. Zapamiętam Tatę jako człowieka prawego, niezwykle pracowitego i uczynnego. Stanowczego w ważnych sprawach, ale równocześnie obdarzonego niezwykłym poczuciem humoru. Zapamiętam radość z jaką przyjmował przyjście na świat wnucząt - Marty i Wojtka. Cieszył się z każdej chwili spędzonej z nimi. Nigdy nie zapomnę robionej przez Tatę, specjalnie dla mnie, galaretki z nóżek cielęcych. Czekała ona na mnie w lodówce po każdym kursie chemioterapii, bo Tata dowiedział się, że wtedy jestem w stanie przełknąć tylko zimne potrawy...
Zgłoś SPAM
|
Syn Marek
Był ojcem o jakim marzyłbym, gdybym takiego nie miał. Zawsze potrafił mi pomóc, poprzez właściwą reakcję, rozmowę czy konkretne działanie. Takich sytuacji nie brakowało, np. gdy pobili mnie tzw. git-ludzie, pojawiały się kłopoty w szkole, czy napotykałem trudności w prowadzonej przeze mnie firmie. Był również oparciem dla założonej przeze mnie i Krysię rodziny.
Zgłoś SPAM
|
|
|
|
|
|
|
|